Rok i dwa miesiące bezwzględnego więzienia dla byłego szefa polskiej policji generała Antoniego Kowalczyka - to wyrok kieleckiego Sądu Rejonowego.
Na pewno nie takiego werdyktu spodziewał się generał Kowalczyk, gdy wchodził do budynku sądu. Zwłaszcza, że już raz - w marcu 2006 roku - usłyszał wyrok uniewinniający.
Winny obu zarzutów
Może trochę podenerwowany, ale uśmiechnięty czekał przez kilka minut przed salą rozpraw, witał się z dziennikarzami. Przyszedł bez swojego obrońcy. Później, samotnie stojąc w ławie dla oskarżonych, wysłuchał decyzji sądu. A ten uznał go winnym obu zarzutów, jakie postawiła mu prokuratura. Po pierwsze, że nie dopełnił obowiązków - bo wiedział, iż doszło do przecieku w sprawie akcji organizowanej przez Centralne Biuro Śledcze w Starachowicach, ale nie zawiadomił o tym prokuratury. Po drugie, że składał fałszywe zeznania i zatajał prawdę, gdy był przesłuchiwany w śledztwie dotyczącym tegoż przecieku. Miał ukrywać między innymi swoją rozmowę ze Zbigniewem Sobotką.
Sądowa historia generała
Sądowa historia generała
W marcu 2006 roku Sąd Rejonowy w Kielcach uniewinnił Antoniego Kowalczyka, uznając, że nie informując prokuratury o "przecieku" w sprawie planowanej akcji Centralnego Biura Śledczego w Starachowicach i składając fałszywe zeznania, realizował swoje prawo do obrony. Jednocześnie sąd przyjął, że były szef policji był pierwszym źródłem "przecieku" i zasugerował, że można by go oskarżyć o ujawnienie tajemnicy państwowej. Od wyroku odwołała się prokuratura. W marcu 2007 roku Sąd Najwyższy, który rozpatrywał apelację, uchylił wyrok, ale zastrzegł, że w nowym procesie może znów zapaść uniewinnienie i to nawet korzystniejsze dla generała, bo stwierdzające, że nie popełnił on żadnego przestępstwa.
Bez wątpliwości
- Materiał dowodowy pozwala w sposób nie budzący wątpliwości ustalić winę i okoliczności zdarzeń - mówiła sędzia Dorota Baran, uzasadniając wyrok. - Oskarżony wiedział o operacji specjalnej w Starachowicach i o tym, że doszło do przecieku. Nie budzi wątpliwości, że miał obowiązek - jako komendant główny policji - zawiadomić o tym organy ścigania. Nie musiał tego robić osobiście, ale był za to odpowiedzialny.
Sędzia przyznała, że prokuratura została zawiadomiona telefonicznie. - Ale ta rozmowa miała na celu tylko powiadomienie, że operacja specjalna się komplikuje, a nie wskazanie, że konkretna osoba popełniła przestępstwo - tłumaczyła sędzia uznając, że postępując w ten sposób generał działał na szkodę wymiaru sprawiedliwości. Sędzia podkreśliła też wysoki stopień szkodliwości społecznej czynów byłego komendanta. Stąd też surowa kara - rok i dwa miesiące więzienia bez zawieszenia. Do tego sąd orzekł też trzyletni zakaz zajmowania stanowisk w administracji publicznej. - Zajmowanie przez oskarżonego takich stanowisk zagrażałoby istotnym dobrom chronionym prawem - mówiła sędzia.
Afera starachowicka
Afera starachowicka
Afera starachowicka rozpętała się w marcu 2003 roku. Wówczas policja podsłuchała rozmowę ówczesnego posła lewicy Andrzeja Jagiełły ze starachowickim starostą i wiceszefem Rady Powiatu w tym mieście. W czasie tej rozmowy Jagiełło ostrzegł lokalnych działaczy przed wymierzoną przeciw nim akcją Centralnego Biura Śledczego. Istniało niebezpieczeństwo, że samorządowcy uprzedzą o tych działaniach domniemanego szefa lokalnego gangu, którego ostatecznie zatrzymali policjanci. Sad ustalił, że Jagiełło dowiedział się o akcji Centralnego Biura Śledczego od ówczesnego "barona" Sojuszu Lewicy Demokratycznej w Świętokrzyskiem - posła Henryka Długosza. Stało się to w czasie partyjnego spotkania SLD w Warszawie - na dzień przed zatrzymaniem samorządowców. Z kolei Długosz wiedzę o akcji uzyskał od wiceministra spraw wewnętrznych i administracji Zbigniewa Sobotki, który sprawował nadzór nad policją. Wszyscy trzej posłowie zostali skazani. Jagiełło na półtora roku więzienia, Długosz na dwa, Sobotka na trzy i pół roku. Dwaj pierwsi wyszli na wolność po odsiedzeniu części wyroków, Sobotka skorzystał z łaski prezydenta, który zmniejszył i zawiesił mu karę.
W tym momencie wyłączono jawność i dalsza część uzasadnienia została wygłoszona już za zamkniętymi drzwiami, bez obecności dziennikarzy.
Gdy generał wyszedł z sali, nie krył zaskoczenia wyrokiem, choć nie chciał go komentować. - Nie czuję się winny, będę się odwoływał - powiedział tylko.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?