Toruń bez Kultury

     Kanał Kultura ma emitować program złożony z ambitnych pozycji publicystyki kulturalnej, dobrych filmów, bloków o tematyce popularnonaukowej. Do tego bez reklam! Nic dziwnego, że po weekendowej premierze Polacy chcą go oglądać we własnych telewizorach. - Ludzie dosłownie bombardują nas pytaniami, kiedy będziemy mieli to w naszym kablu - mówi dyrektor największej toruńskiej kablówki, należącej do Młodzieżowej Spółdzielni Mieszkaniowej TV Toruń Jerzy Muchewicz.
     TVP Kultury nie ma na razie w ofercie żadna z toruńskich sieci kablowych. - Umowy z takimi sieciami będą sukcesywnie podpisywane, trzeba poczekać. Na razie Kulturę można oglądać na Cyfrze +, w cyfrowym Polsacie oraz za pośrednictwem odbiorników cyfrowych FTA (z satelitów Hot Birda, Astra i Eutelsat). To nie są już takie drogie rzeczy - pociesza toruńskich telewidzów Daniel Jabłoński z biura rzecznika TVP. Tłumaczy, że programu w ogóle nie będzie można odbierać "z powietrza", czyli za pomocą tradycyjnych anten dachowych, popularnych szczególnie na wsiach. Publiczna telewizja nie dysponuje bowiem wolną częstotliwością.
     Najszybciej w TV Toruń
     - Nie mamy i na razie nie będziemy mieć - powiedziała "Pomorskiej" pytana o Kulturę pani odbierająca telefony w firmie Multimedia, posiadającej kablowe gniazdka na Starówce oraz na osiedlu Na Skarpie. Nie udało nam się też ustalić, kiedy kanał pojawi się w działającej głównie w blokach na Rubinkowie sieci Petrus. - Czytamy w gazetach, że kablówki mogą ją już nadawać, ale to nieprawda. TVP nie zaproponowała nam jeszcze umowy. Czekamy - stwierdziła we wtorek Agnieszka Gliszczak z rubinkowskiej telewizji. - Proszę zauważyć, że wśród dziewięćdziesięciu telewizji kablowych, z którymi TVP podpisała już umowy na nadawanie Kultury (ich lista jest na stronie internetowej kanału - iw), nie ma największych. Wygląda na to, że TVP zwyczajnie się do rozruchu kanału nie przygotowała. Zrobiono tylko dużo hałasu w mediach - uważa dyrektor Muchewicz. Jego TV Toruń od kilku dni próbowała nawiązać kontakt z publicznym nadawcą, ale udało się to dopiero we wtorek. - Rozmawiałem z człowiekiem odpowiedzialnym za te sprawy, który zaproponował nam tymczasową zgodę na nadawanie. Jak tylko taka zgoda do nas dotrze, będziemy nadawać. Spodziewam się, że stanie się to w najbliższych dniach - zapewnił.
     Ramka:
     WIESŁAW WINCZURA,
     prezes Petrusa:
     - Podchodzimy nowej propozycji TVP jak pies do jeża, bo mamy już z nią złe doświadczenia. Kilka lat temu byliśmy jej partnerem do programu "Tylko muzyka", zainwestowaliśmy w sprzęt - i nic z tego nie wyszło, bo nie dopisały reklamy. Inne nasze doświadczenia z tą firmą też nie są dobre. Konserwuje nadajnik "Jedynki" i "Dwójki" w Trzeciewcu - jak za komuny! - przed południem. A ludzie do nas dzwonią i to my się tłumaczymy. Ponieważ jakość przekazu obu tych programów jest zła, chcieliśmy nadawać go w systemie cyfrowym, ale jedyną drogą jest opłacenie abonamentu Cyfry +, bo tylko na niej jest ich cyfrowa wersja. To wszystko jest chore, pogięte i garbate. Dlatego spokojnie poczekamy, aż Ogólnopolska Izba Gospodarcza Komunikacji Kablowej, do której należymy, wynegocjuje warunki. Z dużym telewizji nie pójdzie tak łatwo!
     Kiedy kilka miesięcy temu rozmawiałam z prezesem TVP Janem Dworakiem, deklarował, że kanał Kultura będzie się zajmował tym, czym - ze względu za pogoń za oglądalnością, czyli kasą - nie mogą się zająć trzy już istniejące kanały publicznej telewizji. W stu procentach będzie robić to, do czego publiczna telewizja została powołana - realizować publiczną misję. Jak to wygląda w praniu? Misyjną telewizję mogą od niedzieli oglądać głównie obywatele zamożni: użytkownicy platform cyfrowych (ponad 100 zł miesięcznie) i właściciele cyfrowych przystawek (zestaw z "talerzem" satelitarnym to kilkaset złotych od ręki). Ubodzy mieszkańcy wsi - dla których misyjny kanał byłby prawdziwą szansą na obcowanie z wysoką kulturą - nie zobaczą jej nigdy. Taka to misja?
     IZA WODZIŃSKA