Podopieczni Mariana Pysza niwelowali niemal każde zagrożenie i sami wykorzystywali błędy przeciwników.
Dzięki ograniu gdańskiego klubu i jednoczesnej porażce Naprzodu z Tychami przewaga janowian stopniała tylko do trzech punktów. - To zwycięstwo było nam bardzo potrzebne - przyznaje Marian Pysz. - Po prostu musieliśmy to za wszelką cenę wygrać i na szczęście udało się osiągnąć ten cel. Na pewno dzięki temu w drużynie poprawiło się morale i ogólne samopoczucie graczy, co pozwoli nam się jeszcze lepiej przygotować do kolejnych konfrontacji.
Strzelali, ale obok bramki
Korzystny rezultat, który ostatecznie osiągnęli gospodarze, stał już jednak od pierwszych minut pod znakiem zapytania. - W poczynania zawodników wkradła się zbyt duża nerwowości co w konsekwencji zrodziło kary i naszą grę w osłabieniu - mówi Pysz. - Ta sytuacja w ogóle nie powinna mieć miejsca, tym bardziej w przypadku tak doświadczonych hokeistów. Kary były słuszne i nie mam o nie pretensji do głównego arbitra. Hokej to walka o krążek, a nie próba zlikwidowania przeciwnika. Najważniejsze, że udało się przetrzymać ten okres bez utraty bramki.
Wybijali z rytmu
Zaskakująca była postawa Stoczniowca, którego największym atutem w ostatnich latach była gra w przewadze. Mając najpierw dwóch zawodników więcej na lodzie, a potem dwukrotnie jednego na bramkę Kachniarza padł jeden groźny strzał. - To jest właśnie zastanawiające, że strzałów oddawaliśmy mnóstwo, ale ilość tych, które leciały w światło bramki była znikoma - przyznaje Przemysław Odrobny.
Reprezentacyjny bramkarz też nie może zaliczyć wtorkowego meczu do udanych. Wprawdzie kilka razy ratował swoich kolegów, ale w dwóch sytuacjach zawiódł. - Najpierw z rogu tercji przed bramkę przecisnął się Łukasz Chrzanowski, któremu chciałem wybić gumę kijem, ale nie trafiłem - opowiada Odrobny. - Przy kolejnej bramce autorstwa Jastrzębskiego byłem chyba równie zaskoczony jak wszyscy. Naprawdę nie mam pojęcia gdzie przecisnął się ten krążek, tym bardziej, że pokryłem słupek parkanem.
Możliwy powrót Vercika
Strzelanie goli rozpoczęło się w dwudziestej piątej sekundzie drugiej odsłony i zakończyło pod koniec trzydziestej drugiej minuty. Od tego momentu gra zaczęła obfitować w sporą ilość przerw spowodowanych wybijaniem krążka na uwolnienie. - Zazwyczaj te zagrania są celowe - tłumaczy bramkarz Stoczniowca. - Mają na celu wybicie przeciwnika z rytmu, przeczekanie niekorzystnego okresu lub danie możliwości zmiany formacjom.
- Na odprawie rozmawialiśmy na ten temat, mówiąc, że jeśli nie ma żadnego zawodnika, któremu można dokładnie podać krążek to lepiej zagrać na uwolnienie - wyjaśnia trener TKH. - W przeciwnym wypadku, gdyby rywal przejął podanie w środkowej tercji narazimy się na kontry. Wiadomo, że wówczas napastnicy jadą do przodu i ciężko jest im się od razu wrócić. Na pewno te podania były nieprecyzyjne, ale biorąc pod uwagę całą taktykę, skuteczne.
Zwycięstwo, które jednocześnie traktowano jako rewanż w ramach kwalifikacji do półfinału Pucharu Polski, zostało okupione urazem Vladimira Burila. Słowak naciągnął pachwinę i jest wykluczony z kolejnych dwóch spotkań (w piątek z Sosnowcem na Tor-Torze, w niedzielę w Bytomiu). Jest szansa, że w tym meczach wystąpi Rudolf Vercik, który w środę odbył swój pierwszy trening na lodzie po kontuzji.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Koroniewska po śmierci matki została zupełnie sama. Smutne, co mówi o relacji z ojcem
- Paulla prała brudy z ojcem swojego dziecka. Teraz on ma raka. Padły słowa o żerowaniu
- Andrzej Piaseczny przeszedł operację? Wygląda na to, że chciał ukryć opatrunki...
- Kim jest córka Kowalewskiego? Gabriela idzie w ślady rodziców. Będzie wielką gwiazdą?