Urzędnicy chętnie pakują walizki

Podróżowali za granicę, czasem bez korzyści dla miasta, ale jeździli też do Warszawy i Bydgoszczy po spore dotacje dla Grudziądza.

Najdalej i najczęściej włodarze oraz urzędnicy jeździli w podróże służbowe do Niemiec. Ponad 2 tys. kilometrów musiała np. pokonać delegacja wiceprezydenta Marka Sikory, która odwiedziła Stuttgart, aby obejrzeć sprzedawane przez to miasto tramwaje i złożyć ofertę ich odkupienia. Jak pamiętamy, zakupy się nie udały, a starania włodarza spaliły na panewce. W sumie na zagraniczne wyjazdy do naszych zachodnich sąsiadów obecne władze Ratusza wydały do tej pory ponad 11 tys. zł.

Wyjazdy krajowe o wiele bardziej obciążyły budżet naszego miasta niż zagraniczne "wojaże". Przez 1,5 roku Ratusz wydał na nie prawie 150 tys. zł. Trasy wyjazdów wiodły najczęściej do Warszawy, Torunia i Bydgoszczy. Urzędnicy są jednak przekonani, że te pieniądze opłacało się wydać.

- Delegacjom, które jeździły do Bydgoszczy udało się pozyskać 47 milionów zł z funduszy europejskich na dokończenie budowy szpitala - mówi Rafał Chylewski, rzecznik Ratusza. - Wiele korzyści przyniosły także wyjazdy urzędników do ministerstw w Warszawie.

Ze statystyk wynika, że w podróże służbowe najczęściej wyjeżdżają pracownicy Wydziału Funduszy Europejskich i Rozwoju Gospodarczego, którzy odwiedzają Ministerstwo Rozwoju Regionalnego oraz Ministerstwo Infrastruktury.
Do tego ostatniego często także jeżdżą urzędnicy Wydziału Dróg i Transportu Zbiorowego. Jego kierowniczka Sylwia Łazarczyk przebywa akurat na delegacji w Krakowie i szkoli się w pozyskiwaniu unijnych pieniędzy.

Z kolei pracownicy Wydziału Kultury, Sportu i Turystyki często bywają na krajowych i zagranicznych targach promujących nasze miasto. Zyski z takiej promocji trudno jednak przeliczyć na złotówki.

Wyjazdy służbowe, szczególnie te za granicę, są także atrakcją dla znużonych pracą za biurkiem urzędników. Ale jeśli przynoszą one znaczne korzyści dla nas - mieszkańców Grudziądza - chyba możemy przymknąć na to oko?