MKTG SR - pasek na kartach artykułów

W Proszowicach powstała grupa wspólnoty Anonimowych Alkoholików

Aleksander Gąciarz
Aleksander Gąciarz
- Jedynym warunkiem uczestnictwa we wspólnocie AA jest zaprzestanie picia - głosi literatura.
- Jedynym warunkiem uczestnictwa we wspólnocie AA jest zaprzestanie picia - głosi literatura. Aleksander Gąciarz
Pierwszy przychodzi Karol. Mieszka najbliżej. Otwiera salkę, robi kawę, na dużym stole ustawia butelki z wodą mineralną, paluszki, literaturę. Przed godziną rozpoczęcia spotkania stopniowo pojawiają się kolejni. Są w różnym wieku. W większości mężczyźni, ale jest jedna kobieta. Witają się serdecznie. Dzisiaj przyszło kilkanaście osób. Sporo. Spotkanie otwiera Paweł. Po chwili wszyscy wstają i trzymając się za ręce powtarzają słowa modlitwy. W sali na terenie proszowickiego wikariatu właśnie rozpoczyna się miting grupy Anonimowych Alkoholików "Nadzieja".

Dla osoby postronnej początkowy rytuał może nasuwać skojarzenia ze spotkaniem grupy o charakterze religijnym, niektórzy porównują ich nawet do sekty. Po modlitwie uczestnicy odczytują stosowny fragment z książki „Anonimowi alkoholicy”, przypominają „Dwanaście kroków anonimowych alkoholików” oraz tzw. tradycje. Jednak mimo całej otoczki podkreślają, że ich ruch nie jest związany z żadną religią, a po pomoc może się zwrócić każdy, niezależnie od wyznania. Tym, co ich łączy najsilniej nie jest wiara (choć dla wielu jest ważna), a chęć przezwyciężenia choroby alkoholowej. Spotykają się, bo razem łatwiej zwalczyć pokusę „zapicia”.

W Proszowicach to nowość. W przeszłości działała tu grupa AA, ale nie przetrwała. Spotkania tej obecnej odbywają od kilku tygodni. M. in. dzięki przyzwoleniu miejscowego proboszcza ks. Jana Zwierzchowskiego, który zgodził się na udostępnienie sali w budynku wikariatu.

- To była pozytywna odpowiedź na prośbę osób, które chcą sobie wzajemnie pomagać w wyjściu z nałogu. Jest to też praktyczna realizacja zasad Ewangelii, bo spotkania AA opierają się na szczerości, a Jezus powiedział, że prawda nas wyzwoli – mówi ks. Zwierzchowski.

Z inicjatywą powstania grupy wyszedł Karol, który kilka razy próbował zerwać z nałogiem, ale zawsze kończyło się to porażką. Na koncie ma m. in. 20 policyjnych interwencji, gdy pod wpływem alkoholu stawał się agresywny. Teraz jest trzeźwy od początku roku i liczy, że tak już zostanie.

- Po kolejnych terapiach miałem takie zrywy: jeździć na te mitingi, czy nie? Myślałem, że może to nie dla mnie. Gdy tylko opuszczałem spotkanie wspólnoty, zapijałem. W końcu z koleżanką, która ma podobny problem, zaczęliśmy rozmawiać, że może w Proszowicach udałoby się stworzyć taką grupę. Chcieliśmy pomóc innym, ale przede wszystkim sobie. Wiem ilu ludzi w samych Proszowicach zmarło przez alkohol – mówi.

W ten sposób Proszowice stały się kolejnym miejscem na mapie, gdzie anonimowi alkoholicy mają swoje spotkania. Dla wielu to wygodne rozwiązanie, bo wcześniej dojeżdżali na mitingi czasem po kilkadziesiąt kilometrów. Dla niektórych była to przeszkoda, która powodowała, że rezygnowali. A rezygnacja z reguły oznacza powrót do nałogu.

- Chcieliśmy mieć bliżej do ludzi, którzy mają jeszcze mgliste pojęcie o tym, czym jest wspólnota AA. Dlatego gdy pojawiła się taka inicjatywa, my ją wsparliśmy. Każda grupa, która powstaje, wymaga wsparcia osób, które mają już w tym większe doświadczenie – mówi Andrzej, który z ruchem AA jest związany najdłużej. Jest trzeźwy od ponad 30 lat.

Nieco krótszy, ale też imponujący staż ma Sławek, który nie pije od 23 lat. Zapewnia, że to dzięki spotkaniom w grupie AA.

- Gdy przyszedłem pierwszy raz zafascynowało mnie to, że są ludzie, którzy nie piją po parę lat i to jest możliwe. Ja sobie kiedyś nie wyobrażałem ani jednego dnia bez alkoholu, a tu ludzie mówią, że nie piją trzy, cztery lata i dłużej. I to dzięki temu, że spotkali innych, którzy pomogli im z tego wyjść – przekonuje.

Oprócz charakterystycznego rytuału, spotkania AA mają swój specyficzny język. Każdy z uczestników ma swój „piciorys”, czyli historię picia. Piciorysy mają z reguły wiele wspólnych punktów: długotrwałe ciągi alkoholowe, strata rodziny, pracy, próby samobójcze, wreszcie dno, w którym można utknąć i umrzeć lub się od niego odbić. Odbicie polega na terapii odwykowej, a udział we wspólnocie AA jest jej przedłużeniem, które ma pomoc wytrwać w trzeźwości.

- Kiedyś ktoś powiedział, że ruch AA jest jak mafia. Kto od niego odchodzi, ten ginie. I to jest prawda – mówi Piotr, alkoholik trzeźwy od 25 lat. W odróżnieniu od mafii, byłych członków AA nie zabijają dawni wspólnicy, a powrót do nałogu.

- Z trzeźwieniem jest jak z treningiem, albo z dietą. Aby mieć efekty, utrzymywać się w formie, potrzebna jest systematyczność. Nie wolno przerywać, trzeba to cały czas praktykować. Jest takie powiedzenie, że każdy alkoholik przestaje kiedyś pić, a niektórym udaje się to jeszcze za życia – mówią i zdradzają, jakie symptomy należy uznać za światełka ostrzegawcze.

- Są osoby, które wypiją jeden kieliszek, czy dwa i to im wystarcza. Nie-alkoholik nie czuje potrzeby dalszego picia. Jest w stanie napić się wina, zamknąć butelkę i ją odłożyć. Alkoholik tego nie potrafi – mówi Lila.

- Jeżeli ktoś pije, bo w ten sposób poprawia swoje samopoczucie, samoocenę, to jest to prosta droga do alkoholizmu. Wiele osób początkowo pije towarzysko, a z czasem tracą nad tym kontrolę – dodaje Andrzej.

Osoby, uczestniczące w proszowickich spotkaniach grupy AA zapewniają, że może dołączyć do nich każdy, kto zmaga się z problem alkoholowym i chciałbym z tym skończyć. Infolinia Fundacji Biura Służby Krajowej Anonimowych Alkoholików w Polsce działa pod nr tel. 801 033 242. Kontakt z grupą proszowicką AA jest możliwy pod nr tel. 533 598 551.

- Nikogo do niczego nie zmuszamy, nie pouczamy, nie oceniamy. Służymy natomiast wsparciem i własnym przykładem – zachęcają członkowie.

Te przykłady podajemy również poniżej. Osób, uczestniczących w proszowickich spotkaniach zapytaliśmy, który moment skłonił ich do zerwania z nałogiem. Fragmenty „piciorysów” powinny przekonać, że warto zatrzymać się wcześniej niż nasi rozmówcy.

Sławek, mężczyzna w średnim wieku, nie pije 23 lata

- Żeby trafić na terapię musiałem stracić wszystkich i wszystko: rodzinę, firmę. Zacząłem pić w wieku 12 lat, od razu wódkę. Zakochałem się w niej już po pierwszym kieliszku. Uwielbiałem ten stan. Czułem się jak Superman, mogłem wszystko. Trwało to do 30 roku życia. Nie codziennie, ale przez ostatnich siedem lat to był właściwie jeden ciąg. Praktycznie nie przestawałem pić. Z własnego wyboru stałem się bezdomny, żeby nie słyszeć wyrzutów ze strony bliskich. Spakowałem rzeczy do reklamówki i wyszedłem, żeby mieć komfort picia. Trafiłem w „cudowne” miejsce: to była meta, gdzie rozbieraliśmy samochody. Było zawsze co jeść i zawsze co pić. Warunki idealne do rozwoju nałogu.

Kilka razy podejmowałem próby samobójcze, ale początkowo na pokaz. Żeby bliscy użalali się nade mną i pozwalali pić dalej. W końcu postanowiłem odejść z tego świata tak, jak kocham, czyli pijąc. Zgromadziłem taką baterię alkoholu, że powinna wystarczyć żeby się zapić. Zamknąłem się w pokoju z wiaderkiem na pety, słuchałem muzyki i piłem. Nie wiedziałem, czy jest noc, czy dzień. W końcu przyszedł ten moment, że już nie dałem rady się napić. Wyczołgałem się z pokoju, żeby skoczyć z tarasu i się zabić. I gdy tak się czołgałem przyjechała siostra ze szwagrem, żeby sprawdzić, czy żyję. Wrzucili mnie do bagażnika i zawieźli do Kobierzyna. Ważyłem 47 kilo i byłem w stanie skrajnego wyczerpania. Moje życie było zrujnowane, w Kobierzynie dostałem pozew rozwodowy. Moja córka się mnie bała.

Najtrudniejszy był dla mnie pierwszy rok. Długo miałem obsesję picia, ale dzięki temu, że trafiłem do wspólnoty, przetrwałem. Już nigdy więcej nie spróbowałem alkoholu, choć miałem takie pomysły. Żony nie odzyskałem, ale córka już się mnie nie boi i dała mi dwójkę cudownych wnuków. Udało mi się dobudować ze zgliszczy.

Kiedyś mi ktoś powiedział: Nie pijesz tyle lat, to po ci jeszcze to AA? Właśnie po to, żeby nie pić.

Andrzej, mężczyzna w średnim wieku. Pił od 11 do 28 roku życia. Trzeźwy ponad 30 lat.

- Ja nie powinienem pić nigdy, bo nie byłem w stanie nad tym zapanować. Przekonywałem się wiele razy, że tym razem napiję się inaczej: spokojnie, kulturalnie, nie będzie żadnej zadymy, a rano pójdę grzecznie do pracy. Prawie nigdy mi się mi się to nie udało. Wyrzucali mnie z kolejnych prac, byłem ze wszystkimi skłócony, nie miałem środków do życia. W końcu już nikt ze mną chciał być – opowiada o sobie.

Lila, szczupła brunetka, mówi o sobie „alkoholiczka i narkomanka”. Nie pije 27 miesięcy. Twierdzi, że nie da się wytrwać w trzeźwości bez AA.

- Wychodziłam z koleżankami na imprezę z postanowieniem, że wypiję dwa kieliszki i wrócę do domu. Kończyło się powrotem o szóstej nad ranem, a z imprezy połowy nie pamiętałam. Gdy trafiłam na dzienny oddział odwykowy nie uważałam się z alkoholiczkę. Uważałam się za królową imprez. Chodziłam na terapię, bo tak mi kazali, ale uważałam, że wszyscy pozostali mają większy problem i piją więcej ode mnie. Na spotkaniach AA zaciekawiło mnie, że osoby z długim stażem trzeźwości są zadowolone, śmieją się, rozmawiają. Nie są smutni, nie użalają się nad sobą tylko cieszą się życiem. Doszłam wtedy do wniosku, że nie musiałam dojść do momentu, w którym mąż chce się ze mną rozwieść, a dzieci mnie nienawidzą, bo się mnie wstydzą. Zatrzymałam się zanim wszystko zostałoby podeptane ostatecznie.

Łukasz, młody mężczyzna, ma najkrótszy staż trzeźwości z wszystkich obecnych, nie pije ponad miesiąc

- Miałem dość samego siebie, ciągłego zapijania kaca, kilkunastodniowych ciągów alkoholowych. Straciłem już wszystko: rodzinę, pracę. Na trzeźwo nie byłem w stanie funkcjonować. Tylko po alkoholu dało się żyć. Po pierwszej terapii zapiłem po pół roku. Za drugim razem to samo. Byłem wiecznie wściekły, kłóciłem się ze wszystkimi, nie poznawałem siebie. W Proszowicach znalazłem swoją grupę macierzystą i mam nadzieje, że tym razem uda mi się wytrwać.

Kamil, najmłodszy z uczestników spotkania, nie pije 11 miesięcy

- Jak zaczynałem pić, to wychodziłem z domu i nie było mnie dwa, trzy tygodnie, czasem miesiąc. Balowałem. Gdy pracowałem to odkładałem pieniądze i za to potem piłem. Były też narkotyki. Jak pieniędzy brakło, to zdarzały się kradzieże. Jak miałem 18 lat urodził mi się syn. Przestałem wtedy ćpać, ale piłem dalej. Rozstałem się z dziewczyną, wróciłem do domu rodzinnego i dalej piłem. Traciłem kolejne prace. Wreszcie poprosiłem rodziców o pomoc. Znaleźli mi terapię w Krakowie i udało mi się przestać pić. Choć nie jest łatwo, bo niedawno, przed urodzinami miałem taki głód, że nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Ale udało się wytrzymać dzięki mitingom. Dzisiaj mam dobry kontakt z synem, bardzo dobrą pracę. Idzie ku lepszemu.

Piotr, starszy mężczyzna, za miesiąc minie 25 lat odkąd nie pije

- Pracowałem w zakładzie karnym. Wiedziałem o wspólnocie AA, bo jeździłem na mitingi z podopiecznymi. Sam nie brałem w nich udziału. Miałem problem, ale nie przyznawałem się do tego, nie docierało do mnie. Dopiero gdy rodzina była w rozsypce, a z pracy groziło mi zwolnienie, poszedłem na grupę. Choć początkowo nie z własnego przekonania. Dzisiaj widzę, że tylko ci, którzy zostają we wspólnocie, potrafią wytrwać w trzeźwości.

Paweł, mężczyzna w średnim wieku, nie pije 5,5 roku

- Zacząłem pić w ósmej klasie. Poznałem jak działa alkohol i wciągnęło mnie. Alkohol dawał mi poczucie luzu. Nie czułem strachu, uważałem, że mogę wszystko, stawałem się bohaterem. Z czasem piłem coraz więcej. Najpierw wystarczało jedno piwo, potem dwa. Aż doszedłem do takiego momentu, że na dzień litr wódki to było za mało. Rano flaszka, po południu flaszka i do tego jeszcze browary. Mimo to udawałem, że pracuję, starałem się robić dobre wrażenie. Aż kiedyś wziąłem intratne zlecenie. Miałem zrobić meble z materiału dostarczonego przez klienta. I stało się tak, że ten materiał zepsułem. Poharatałem go piłami, szlifierkami, bo nie byłem w stanie pracować. Rano był ogromny kac moralny, żona z teściową też dorzuciły swoje. Postanowiłem się leczyć. Właściciel materiału na meble okazał się wyrozumiały. Dał mi czas, abym to wszystko naprawił i te meble dla niego w końcu powstały. Od tej pory nie piję.

Polski smog najbardziej szkodzi kobietom!

emisja bez ograniczeń wiekowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski