W Toruniu też handlują?

     Artykuł z "Gazety Wyborczej" wywołał falę niezadowolenia z usług pogotowia ratunkowego
     Bez pavulonu
     . - Na oskarżenia i wyzwiska najbardziej narażeni są dyspozytorzy i lekarze - mówi Henryk Wróbel, dyrektor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Toruniu. Załoga toruńskiego pogotowia oskarżenia przyjmuje ze spokojem. - Taka reakcja jest normalna. A my nie mamy sobie nic do zarzucenia, pomagamy jak najlepiej - uważa dyrektor Wróbel. Na uspokojenie dodaje, że w toruńskim pogotowiu nigdy nie stosowano pavulonu. Zestaw leków i narzędzi na wyposażeniu karetek był zgodny z ministerialną listą.
     Interes dla wielu
     Tymczasem jeden z szefów toruńskich zakładów pogrzebowych uważa, że wiadomości o zmarłych także wychodziły od pracowników pogotowia. - Zgłaszałem to na pogotowiu, ale tam mnie wyśmiano - zapewnia obiecując ujawnić nazwisko podczas redakcyjnej dyskusji z udziałem właścicieli zakładów pogrzebowych, pogotowia, skarbówki, prawnika, socjologa. - Tego tematu nie wolno spłycić, ani zbagatelizować - ostrzega.
     Według naszych informacji handlowanie informacjami o zmarłych stosowane są nie tylko w dużych miastach, ale nawet w najmniejszych mieścinach naszego regionu. Uczestniczą w tym niekoniecznie pracownicy pogotowia, także szpitali i przyszpitalnych kostnic, z których niektóre również sprywatyzowano. Do grona osób zarabiających nieuczciwie na zmarłych należy doliczyć niektórych stolarzy, którzy z najgorszej jakości desek robią "dębowe" trumny oraz kwiaciarzy, którzy z przeterminowanego towaru robią wieńce i wiązanki licząc jak za pierwszy gatunek. Słowem - pochówek jest doskonałym interesem dla wielu ludzi.