Wakacje z rybami

     Pan Romuald wybrał się na ryby zaraz, gdy wrócił z pracy, o godz. 19.25. - Od dwóch tygodni karmiłem go (przyp. autor - karpia) kulkami proteinowymi umieszczonymi w siatce z innymi, mniejszymi kulkami. Dzień wcześniej o tej samej godzinie miałem dwa brania zakończone fiaskiem. Teraz mi się udało. Wziął, gdy przygotowywałem drugą wędkę. Wszedłem po pas do wody. Kolega podał mi podbierak. Po trzech, czterech minutach walki wyciągnąłem olbrzyma. I tak po dziesięciu minutach wędkowania wróciłem do domu - opowiada pan Romuald.
     Nie jest to jego rekord. Trzy lata temu wyciągnął karpia ważącego 21 kilogramów i 700 gramów. Nigdzie jednak tego nie udokumentował. Razem z Radosławem Milerem, bohaterem artykułu "Wziął na bałwanka", wędkarzem, który złapał karpia o pół kilograma cięższego od karpia pana Romualda, polują na prawdziwego giganta - 30-kilogramowego karpia pływającego w stawie przy "śmieciowisku". Gdy któremuś z nich to się uda, pobiją rekord Polski.
     - Widziałem go wiele razy (przyp. autor - karpia giganta) jak wygrzewał się w słońcu. Uwielbiam spędzać czas z wędką w ręku. Mam już swoje stałe miejsce. Chodzę z lornetką i obserwuję, jak ryby żerują. Fantastyczna sprawa. Mam nawet kolegę... szczurka. Od pięciu lat zawsze do mnie podpływa i wyjada kukurydzę z wiaderka - opowiada z uśmiechem pan Romuald.
     Zapewnia, że nie ustanie w walce o 30-kilogramowego karpia. Przyznaje, że jego kolega, Radosław, też ma na niego chrapkę.