Kasia ma 16 lat, Marcin jest o dwa lata starszy. Parą są od prawie roku i - jak mówią z przekonaniem - będą razem przez następne lata.
- Nie przeszkodzą nam nawet moje studia - zapewnia Marcin, który chce zdawać na Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu. - Jeśli nawet wyjadę, to przecież nie na koniec świata.
Dla najpiękniejszej
Oboje dokładnie pamiętają swoje pierwsze spotkanie.
- Poszłam z koleżanką do sklepu, żeby wybrać prezent dla jej chłopaka - opowiada Kasia. - Było to w walentynki. Oglądałyśmy różne bajery z serduszkami, gdy zauważyłam, że przygląda mi się chłopak stojący przy regale z płytami. Oczywiście powiedziałam o tym przyjaciółce i zaczęłyśmy się śmiać.
Walentynki
Przywędrowały do nas ze Stanów Zjednoczonych. Zaczęliśmy je obchodzić na początku lat 90. Nazwa święta pochodzi od patrona zakochanych - świętego Walentego.
Czternastego lutego wyznajemy sobie miłość wysyłając kartki - walentynki. Nadawca nie musi się podpisywać, ponieważ urok walentynek tkwi właśnie w tajemnicy.
- Chłopak był całkiem fajny, nawet mi się podobał, ale nie zamierzałam do niego podchodzić - opowiada dalej Kasia. - Zresztą, nawet nie spodziewałam się, żeby coś z tego spoglądania mogło wyniknąć. Pokręciłyśmy się jeszcze trochę po sklepie i gdy wychodziłyśmy, usłyszałam za sobą: "walentynka dla najpiękniejszej". Za mną stał Marcin.
Marcin śmieje się, gdy słyszy opowieść Kasi. - Oj, sporo mnie to kosztowało nerwów - żartuje. - Generalnie nie robię takich rzeczy, ale Kasia mi się spodobała i pomyślałem, że gdy wyjdzie z tego sklepu, to mogę jej już nie zobaczyć. Stwierdziłem, że walentynki to dobra okazja, żeby Kasię jakoś zatrzymać.
Ogień i woda
I udało się. Kasia nie chciała dać jednak Marcinowi numeru komórki. Umówili się następnego dnia o siedemnastej (do dziś dokładnie pamiętają godzinę!) pod bydgoskim Multikinem. - Poszłam, ale nie byłam pewna, czy Marcin przyjdzie - wspomina Kasia. - Tremę miałam straszną.
Gdy zaczęli rozmawiać, okazało się, że oboje mają wiele wspólnych tematów. - Gadaliśmy bez końca, jeden przez drugiego - śmieją się. Interesują się różnymi dziedzinami. Kasia jest typową humanistką. Marcin pasjonuje się motoryzacją. Mimo to nigdy się ze sobą nie nudzą i rzadko się kłócą. - Naprawdę - przekonują. - Staramy się rozmawiać o wszystkim, wyjaśniać, a jak nie udaje nam się porozumieć, to w końcu po prostu odpuszczamy. Nie musimy przecież myśleć tak samo o wszystkim.
Sygnały wiosny
Kasia i Marcin zaplanowali już, jak spędzą tegoroczne święto zakochanych. - Czternastego lutego wypada w tym roku idealnie, bo w sobotę, więc będziemy mieli dużo czasu dla siebie - mówią. - To najważniejsze, bo w tygodniu mamy go dla siebie niewiele. Nawet nie zawsze udaje nam się spotkać, widzimy się dopiero w weekend, ale codziennie do siebie dzwonimy.
Oboje czekają więc na sobotę. - Cieszę się, że walentynki są tuż-tuż. Bardzo je lubię - dodaje Kasia. - Niektórzy krzywią się, że to czysta komercja, że handlowcy po prostu zbijają interes na tym święcie. Może i tak jest, ale z drugiej strony walentynki to takie światełko w tunelu. Na dworze jest szaro, ponuro, więc ci cieplej robi się na sercu, gdy na wystawach sklepów pełno jest czerwonych serduszek. Walentynkowa kartka czy przytulanka zawsze poprawi ci humor. No i dzięki walentynkom bardziej czuje się wiosnę, mimo że tak naprawdę to do niej jeszcze daleko.
Kasia i Marcin już przygotowali dla siebie walentynkowe niespodzianki. - W walentynki przypada nasza pierwsza rocznica. Chcę, żebyśmy oboje ją zapamiętali jako wyjątkowy dzień - mówi Marcin. - Zarezerwowałem już stolik w fajnej knajpce, ale więcej nie zdradzę. Powiem tylko tyle, że Kasia na pewno będzie zaskoczona.