Wesele w czasach epidemii koronawirusa - w maseczkach, bez buziaków. "Potem porwała nas zabawa!"
Ślub kościelny w czasach epidemii
Przez dłuższy czas w kościele obowiązywał limit 5 osób uczestniczących w liturii, poza osobami, które ją sprawowały. - Potem wszedł limit osób na 4 czy 5 metrów kwadratowych, już nawet dokładnie nie pamiętam, ale to pozwalało na udział ok. 25 osób we mszy w naszym kościele.
Wtedy zdecydowaliśmy, że ślubu nie przekładamy. To sakrament jest najważniejszy, ale wesele można zrobić później. Mieliśmy z tyłu głowy też myśl, że nikt nie zagwarantuje, że w przełożonym terminie wszystko wróci do normy. Teraz już wiemy, że nie.
Kiedy już byliśmy pewni, że ślub będzie, zaczęliśmy się co zrobić po wyjściu z kościoła jeśli sale, restauracje nadal będą zamknięte? Wrócić do domu, przebrać się w dres i siąść przed telewizorem? Przyznaję, to był stresujący czas. Na nasze szczęście zapadła decyzja, że wesela można organizować, a naszej rezerwacji sali do końca nie odwoływaliśmy.
Ślub odbył się w czerwcowy weekend. Wszyscy poza parą młodą, musieli mieć maseczki. - Jeszcze przed rozpoczęciem mszy przypominał o tym ksiądz. Na zdjęciach i filmie wygląda to nawet zabawnie - mówi Monika.
- Po wyjściu z kościoła wszyscy maski zdjęli i tam zrobiliśmy więcej zdjęć.