Wietrzenie w szkołach

Jarosław Lorek mówi o niedostatecznym przepływie informacji i o tym, że odkąd objął stanowisko wokół oświaty panuje niezdrowa atmosfera. I trudno się nie zgodzić. Dotąd do opinii publicznej przedostawały się tylko wybiórcze informacje, nie zawsze pewnie prawdziwe, przekazywane na zasadzie pogłosek. Sam dyrektor Lorek przyznaje, że "został włożony kij w mrowisko". Dyrektor został jednak wywołany do publicznej odpowiedzi na sesji rady miejskiej. Sprawę oświaty wywołał Stanisław Grela.

- Moim zadaniem jest wprowadzenie standaryzacji w szkołach (równych zasad organizacji placówek - przyp. red.). Brakuje przepływu informacji między burmistrzem, mną, nauczycielami, dyrektorami szkół - mówi Jarosław Lorek.

Kto będzie zwalniał?

Chodzi o informacji właśnie o zmianach w szkołach. Dyrektor przyznaje, że mówi się o nim, że będzie zwalniał. Tymczasem on nie jest od zwalniania.

- Do mnie przychodzą ludzie i mówią, że mają kredyty, a ja ich zwalniam. Mówię, żeby poszli do tych, którzy ich do pracy przyjmowali.

Jarosław Lorek przyznaje, że w szkołach wychodzą nieprawidłowości. Chodzi tu o szkołę w Padniewie i Gębicach. W tej pierwszej źle wpisano w dokumenty adres szkoły i gmina dostała mniejszą subwencję. Jeśli chodzi o Gębice tu zarzutów jest więcej. Jak mówi dyrektor Zespołu Obsługi Szkół, takiego bałaganu jak w tej placówce nie było nigdzie indziej. Jarosław Lorek podkreśla jednak, że ktokolwiek znalazłby się na jego stanowisku i zaczął kontrolowanie doszedłby do takich samych wniosków.

Dobre ruchy...

- W tym wszystkim pojawia się wciąż to same nazwisko. Byłego dyrektora wydziału oświaty Tadeusza Szymańskiego. Ruchy kadrowe burmistrza były słuszne - uważa radny Stanisław Grela.

Tymczasem były dyrektor oświaty Tadeusz Szymański mówi: - Proszę mi wierzyć, że nikt ze mną nie rozmawiał o jakiś nieprawidłowościach. Odkąd odszedłem nikt nie rozmawiał ze mną o oświacie. Nie pytał o nic, nie prosił o wyjaśnienia.