Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojciech Szpila pracował w kopalni diamentów. Prowadzi restauracje McDonalds w Bydgoszczy

agad
Wojciech Szpila: - Z kopalnią diamentów w Namibii wiąże się dużo pięknych wspomnień. To 150 kilometrowy odcinek wzdłuż oceanu! Działała jeszcze przed pierwszą wojną światową.Niemcy odkryli tu pierwsze diamenty:
Wojciech Szpila: - Z kopalnią diamentów w Namibii wiąże się dużo pięknych wspomnień. To 150 kilometrowy odcinek wzdłuż oceanu! Działała jeszcze przed pierwszą wojną światową.Niemcy odkryli tu pierwsze diamenty:
Wyjechał z Polski w 1981 roku. Pracował m.in. w kopalni diamentów w Namibii. Teraz Wojciech Szpila prowadzi kilka restauracji McDonalds w Bydgoszczy.

Wojciech Szpila wrócił w 1996 roku - do Bydgoszczy. Prowadzi sześć restauracji McDonald's, w których zatrudnia 350 pracowników. - Brzmi bardzo romantycznie: pracowałem w kopalni odkrywkowej diamentów, zajmującej 150 kilometrów wzdłuż linii brzegowej Atlantyku. Na tym romantyzm kończy się. W rzeczywistości to przesuwanie tysięcy ton piasku, który przewozi się ogromnymi ciężarówkami do specjalnego zakładu i dopiero tam poddaje obróbce umożliwiającej wydobycie diamentów - wspomina Wojciech Szpila.

Jednak nie od razu wyjechał do afrykańskiej Namibii. Polskę opuścił we wrześniu 1981 roku, więc krótko przed stanem wojennym: - To był ostatni moment, w którym jeszcze była szansa dostać paszport. Najpierw wyjechałem do Austrii, gdzie mieszkałem przez dwa lata. Planowałem, by wyemigrować stamtąd do Kanady lub Stanów Zjednoczonych. Jednak oba kraje, jeśli już proponowały wizy pobytowe obywatelom Europy Wschodniej, nie pomagały im w znalezieniu pracy. Natomiast Afryka Południowa szukała w tym czasie specjalistów. Wysyłała przedstawicieli swoich firm do Wiednia, by przeprowadzali tam rekrutację. Otrzymałem ofertę zatrudnienia i na jej podstawie wizę. Pomogli też znajomi, którzy mieszkali w Afryce. Pojechałem. Podjąłem pracę w firmie budowlanej jako inżynier mechanik.

Po ośmiu latach zdecydowałem, że znów będzie przeprowadzka, tym razem do Namibii. I tak trafiłem do kopalni.

Opowiada, że wiąże się z nią dużo pięknych wspomnień. Kopalnia to 150 kilometrowy odcinek wzdłuż oceanu! Działała jeszcze przed pierwszą wojną światową.

Niemcy odkryli tu pierwsze diamenty: - Gdy byłem w Namibii, do przewożenia piasku używało się 35-tonowych ciężarówek, dziś to może być nawet 240 ton. Jest pewna warstwa na samej górze, która nie posiada kamieni szlachetnych. Na podstawie badań geologicznych wiadomo, gdzie ona jest. Następnie dochodzi się do poziomu potencjalnie diamentonośnego i przewozi piasek do zakładu, w którym jest poddawany mechanicznemu wypłukiwaniu. Wydobycie cennego kruszcu to efekt dłuższego procesu, w który jest zaangażowanych mnóstwo ludzi i sprzętu. Byłem inżynierem, ale widziałem, jak pracownicy wydobywali diamenty także ręcznie, na samym dnie, naprawdę ciężka robota!

- Podobnie poszukuje się złota, z tą różnicą, że metody jego oddzielania są inne - dodaje Wojciech Szpila. - Teraz w RPA odzyskują złoto ze starych wysypisk. Kiedyś to się nie opłacało, ale dziś, gdy jest drogie, firmy zdecydowanie więcej go wydobywają.

Również w Afryce Wojciech Szpila ożenił się, ślub odbył się w Pretorii. Pierwszy syn urodził się w RPA, drugi - w Namibii.

Miała być Kanada, jest Bydgoszcz
Po latach ocenia: - Praca w kopalni diamentów była naprawdę ciekawa. Jednak w każdej chwili istniało ryzyko nagłej zmiany adresu. Firma posiadała kopalnie w różnych częściach Afryki, a my mieliśmy dzieci, których nie chcieliśmy wozić w coraz to inne miejsca kontynentu. Po ośmiu latach pracy w Namibii przyszedł więc czas na poważną decyzję: co dalej? Gdzie dzieci mają się wychowywać i uczyć? Pierwszy pomysł, który przyszedł nam wtedy do głowy: Kanada. Załatwiliśmy już nawet wizę i... szybka zmiana wersji: może wrócimy do nowej Polski? Od rodziny wiedzieliśmy, że dużo się w kraju zmieniło.

Wrócili w 1996 roku, konkretnie do Bydgoszczy: - Przypomniało mi się, że kiedyś wpadł mi w ręce artykuł na temat franczyzy i zainteresował mnie ten model biznesu (własny, ale pod znanym logo - red.). Najpierw planowaliśmy, by podjąć współpracę z amerykańskim koncernem zajmującym się renowacją łazienek. Jednak w tym czasie w Polsce renowacja nie wchodziła w grę, a raczej wymiana w nich wszystkiego, więc interes mógł nie wypalić - pan Wojciech nie musi więc dziś żałować nietrafionej inwestycji.

Urodził się wówczas w głowie jeszcze inny biznesowy pomysł: firma ucząca języka angielskiego i obsługi komputera: - Ciekawa propozycja, ale warunki finansowe stawiane przez franczyzodawcę były wygórowane. Chodziło o otwarcie nowej sieci za własne pieniądze, a te, które przywiozłem z zagranicy, nie były wystarczające. Tymczasem Mc Donald's zaproponował nam dzierżawę restauracji na pierwsze trzy lata, by w tym czasie zgromadzić więcej kapitału i później ją wykupić. Podpisaliśmy umowę.  To była pierwsza restauracja McDonald's w Bydgoszczy (przy ul. Świętej Trójcy). Przejąłem ją w 1997 roku od korporacji McDonald's Polska, która prowadziła lokal w tym miejscu od 1995 roku. Potem wykupiłem go i stałem się pełnym licencjobiorcą. W 1998 roku doszła kolejna - na bydgoskich Wyżynach. Później przyszły jednak trudniejsze czasy i nastąpiła przerwa - zdradza.

Nie inwestował dalej, ponieważ zasobność portfeli gości była ograniczona. Jego zdaniem to wyraźnie zmieniło się od 2005 roku, po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej. Nastąpił wtedy duży zwrot, przybyło klientów. Postarał się więc o nowe licencje. Obecnie pan Wojciech prowadzi sześć restauracji znanej sieci fast food - oprócz dwóch wspomnianych jest jeszcze jedna w centrum Bydgoszczy, następne dwie ma w bydgoskich galeriach handlowych, kolejną w Pile - "najmłodszą".

McDonald's to biznes rodziny Szpilów.

Na pytanie czy dziś, gdyby wrócił z zagranicy z zaoszczędzoną gotówką, zdecydowałby się na taką inwestycję, odpowiada krótko: - Gdybym żałował decyzji z 1997 roku, nie podpisywałbym umów na kolejne lokalizacje. Na Pile nie zamierzam skończyć, ale czas pokaże... Zawsze jestem otwarty na ciekawe propozycje.

O jedzeniu z McDonald's mówi: - Jest bezpieczne. Rozmawiam z różnymi specjalistami od żywienia, którzy twierdzą, że nieważne czy jemy artykuły ekologiczne, czy modyfikowane, podstawą jest, by były dla nas bezpieczne. Trzeba je przechowywać w odpowiednich warunkach i serwować według określonych zasad. Widziałem prawie wszystkie fabryki, z których mamy półprodukty. Znam standardy dostaw mięsa. Jestem ich pewien. Oczywiście słyszałem historie, że to śmieciowe jedzenie, od którego tyje się. Jednak, gdy ktoś chce udowodnić jakąś tezę, zrobi wszystko, by postawić na swoim. Dieta musi być przede wszystkim zbilansowana i jasne jest, że jeżeli będziemy codziennie przyjmować po pięć tysięcy kalorii i ograniczymy ruch do minimum - przytyjemy. Nie dotyczy to tylko naszego jedzenia, bo tak po prostu jest. Zresztą, zawsze może zamienić hamburgery na nasze warzywne sałatki.

- Hamburger jest mielony, a jaki ma być? - dziwi się Wojciech Szpila. - Taka jest jego technologia produkcji. Nie przyrządza go kucharz oglądając z każdej strony. Musi być równomiernie usmażony na grillu w bezpiecznej temperaturze. Jednorodny kawałek mięsa nie sposób tak przygotować. Stąd właśnie zrodził się pomysł hamburgera, który w Polsce kojarzy się często z kotletem mielonym. Ja też lubię domowe klopsy. Jednak, niestety, przez lata utarło się, że mielone robi się z wszystkiego, co zostaje z tygodnia, a tak wcale nie jest. Nasza wołowina jest wołowiną, ale by uzyskała odpowiednią strukturę, musi być zmielona.

- Można mieć jednak najlepsze produkty i technologię, ale bez naszych pracowników niczego byśmy nie osiągnęli - pan Wojciech we wszystkich swoich restauracjach zatrudnia 350 osób. Opowiada: - Nie stawiamy im wysokich wymagań na początku. Nie żądamy ani doświadczenia, ani wykształcenia gastronomicznego. Sami ich szkolimy. Jednak na pewno w McDonald's uczą się obowiązkowości czy punktualności, co później przydaje się w życiu. Zatrudniamy przeważnie ludzi młodych, dla których to pierwsza praca, najczęściej tymczasowa i mamy tego świadomość. Nie płacimy dużo, ale proponujemy zawsze umowy o pracę, w naszej sieci to standard. Grafik dostosowujemy do wymagań i możliwości załogi. Można awansować. Wiem, że atmosfera wśród pracowników jest dobra. Często spotykają się również w dni wolne. To bardzo ważne, bo dzięki temu w restauracji świetnie ze sobą współpracują, a tutaj inaczej się nie da. Mogę na nich polegać.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska