Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojtka krok po kroku

ROZMAWIAŁ PAWEŁ KOWALSKI
Rozmowa z wychowankien bydgoskiego Zawiszy Wojciechem Łobodzińskim

- Gdzie oglądałeś ostatnie mistrzostwa Europy?
- Nie pamiętam, naprawdę. Nie wiem czy w ogóle oglądałem. Co najwyżej kilka spotkań.

- Myślałeś wtedy, że wystąpisz w kolejnej edycji mistrzostw?
- Absolutnie. Nie myślałem ani o mistrzostwach Europy, ani o mistrzostwach świata. Wydawało mi się niemal niemożliwym dostanie się do reprezentacji w sytuacji gry wyłącznie w polskiej lidze.

- Ty nadal występujesz w rodzimej ekstraklasie, jednak twoja przygoda z piłką nabrała od tego czasu sporego przyspieszenia.
- Rzeczywiście, jak mawia Leo Beenhakker, udaje mi się systematycznie robić krok po kroku. Do przodu! Widać progresję, a mistrzostwa Europy to najwyższy poziom na jaki dotarłem.

- Kiedyś wspominałeś, że spora w tym zasługa trenera Leo Beenhakkera, który cię wypatrzył, zaufał i wypromował.
- Trener Beenhakker ma swoją wizję futbolu. Czasami jego decyzje mogą niektórych dzielić, niektórych wręcz denerwować. Widać jednak, że to przynosi efekt. Mam do niego pełne zaufanie. On z kolei wierzy we mnie. Dzięki temu jestem teraz w tym miejscu kariery.

- Przy selekcji kadry na mistrzostwa Europy selekcjoner stopniował emocje. Najpierw powołał szeroką, później węższą kadrę, aż wreszcie pozostała 23-osobowa drużyna. Miałeś jakieś wątpliwości, że się w niej znajdziesz?
- Szczerze mówiąc, już na samym początku zastanawiałem się czy uda mi się przebić do szerokiej kadry. Później byłem już bardziej pewny siebie i na decyzję selekcjonera czekałem ze spokojem. Nawet nie oglądałem konferencji, na których padały nazwiska. O decyzjach szkoleniowca dowiadywałem się później, bez większych nerwów.

- Znak zapytania pojawił się po spotkaniu z Albanii, w którym doznałeś, jak się początkowo wydawało poważnego urazu. Podobno odjeżdżałeś do szpitala ze łzami w oczach. Czekałeś na diagnozę chyba jak na wyrok.
- Nie ukrywam, że przeżywałem straszne chwile, tym bardziej, że to spadło na mnie zupełnie nieoczekiwanie. Czułem straszny ból. Spodziewałem się najgorszego. Miałem już czarne myśli, że muszę wracać do domu, zamiast jechać na Euro. Na szczęście, po zrobieniu prześwietlenia miałem powody do radości. Wiedziałem, że to tylko kwestia kilku dni, by wrócić do zdrowia.

- Nie było wątpliwości, że zabraknie czasu, jak w przypadku Grzegorza Bronowickiego.
- Byłem w nieco innej sytuacji, bo Grzegorz boryka się z przewlekłą kontuzją, a w moim przypadku to był tylko mechaniczny uraz z meczu. Bardzo dobrze spisali się lekarze, którzy w kilka dni postawili mnie na nogi.

- Ty już wróciłeś do pełni sił, a wiadomo, że więcej czasu będzie potrzebował Jakub Błaszczykowski, z którym rywalizujesz na prawej pomocy. Wszystko wskazuje więc na to, że to ty wystąpisz w spotkaniu z Niemcami.
- Nie mam wątpliwości, że zdrowy Kuba bardzo potrzebny jest tej reprezentacji. Tym bardziej, że na naszej pozycji ciężko wytrzymać na pełnych obrotach cały mecz. Uzupełniamy się więc nawzajem. To zdrowa rywalizacja.

- Początkowo zdecydowanie wyższe notowania miał jednak Kuba. Upłynęło sporo czasu zanim wyszedłeś z jego cienia.
- Zastępowałem Kubę, kiedy ten borykał się z kontuzjami i myślę, że czyniłem to godnie. W tej chwili mam chyba nawet więcej występów w kadrze niż on. Nie mogę, oczywiście, mówić, że cieszę się z czyjegoś nieszczęścia, ale takie było po prostu koleje rzeczy. Dostawałem szansę i myślę, że ją w pełni wykorzystałem.

- Ta reprezentacja przeszła już do historii, jako pierwsza, która wywalczyła awans do mistrzostwa Starego Kontynentu. Może teraz czas na kolejny krok i pierwsze zwycięstwo biało-czerwonych nad Niemcami.
- Wiadomo, że ta rywalizacja wzbudza emocje, związane nie tylko z futbolem, ale też z historią i polityką. Trener nam jednak bez przerwy powtarza, żebyśmy skupili się wyłącznie na aspektach piłkarskich. Staram się tak do tego podchodzić. Stać nas na zwycięstwo, ale na pewno nie można zagrać na "hurra", bo mogłoby się to źle skończyć. Znamy jednak swoją wartość. Już w eliminacjach pokazaliśmy, że potrafimy grać z mocnymi rywalami.

- Na co więc generalnie stać reprezentację na mistrzostwach Europy?
- Mecz z Danią pokazał, że stać nas na coraz więcej. Widać postęp w porównaniu ze spotkaniami z Macedonią i Albanią. Liczę na to, że apogeum formy przyjdzie na mecz z Niemcami i wtedy dopiero pokażemy pełnię możliwości.

- Kto dla ciebie jest faworytem turnieju?
- Szczerze mówiąc zupełnie się nad tym nie zastanawiam. Skupiam się tylko na tym, co ja mam robić. Mam nadzieję, że to Polska będzie cichym, czarnym koniem, zespołem, którego nikt nie docenia, a zajdzie daleko.

- Czy to będzie rok Wojtka Łobodzińskiego? Najpierw sukces na mistrzostwach Europy, a później awans z Wisłą Kraków do Ligi Mistrzów. Wierzysz w taki scenariusz?
- Bardzo bym chciał, żeby tak się stało. Taki sukces jest mi bardzo potrzebny, bo chciałbym się wreszcie spełnić jako piłkarz. Moim marzeniem jest, aby zaistnieć na mistrzostwach. A Liga Mistrzów to kolejny krok.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska