Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyleczymy cię jeśli tylko ...dożyjesz

Beata Korzeniewska n
Coraz więcej przychodni i szpitali buntuje się przeciwko nowym zasadom rozliczania świadczeń, narzuconym przez NFZ.

     Od miesiąca (nakazują one sztywne trzymanie się limitów) powodują irytację pacjentów i frustrację lekarzy. Są w Toruniu przychodnie, w których nie ma dnia, aby nie doszło do karczemnej awantury. Pacjenci nie rozumieją dlaczego pomimo tego, że płacą składki miesiącami czekają w kolejkach do specjalisty, który na dokładkę się nie przemęcza, bo pracuje na przykład tylko cztery godziny dziennie. Nie rozumieją, że więcej nie może, bo takie ma limity.
     Ostatnio jeden z pacjentów rzucił się z krzesłem na lekarza. - Niestety, pacjenci przychodzą z przekonaniem, że wszystko się im należy - mówi rejestratorka z toruńskiej przychodni. - Kiedy po odczekaniu w kilkumiesięcznej kolejce, dowiadują się, że lekarz ich nie przyjmie, bo nagle pojawił się tzw. pilny przypadek, wpadają po prostu w szał.
     **_Nie dożył
     Lekarze rozkładają ręce i zrzucają odpowiedzialność na NFZ. Fundusz odbija piłeczkę i za kolejkowy galimatias obarcza winą przychodnie. Trzy miesiące czekania, by dostać się do kardiologa, siedem miesięcy - do endokrynologa, podobnie do alergologa. Od ub. roku na lepsze nie zmieniło się nic.
     Na wizytę u stomatologa średnio trzeba poczekać tydzień, u protetyka od pół roku do ponad roku. Bywa tak, z wizyt u tego ostatniego korzystają najczęściej starsi ludzie, że pacjent naturalnie "wypada" ze swojej kolejki, bo jej po prostu nie dożył.
I jak tu przewidywać? - irytują się lekarze.
     - _Nowy rozliczenia to kolejny wymysł urzędników nie przystający za bardzo do rzeczywistości
- mówi dr Kazimierz Bryndal, szef przychodni stomatologicznej na Przedzamczu. - Kiedyś było prościej. Mieliśmy pulę na cały rok i mogliśmy dzielić świadczenia, biorąc pod uwagę urlopy, sezonowość występowania schorzeń.__Teraz doszło do tego, że nie wiadomo już czy tabakiera jest dla nosa czy nos dla tabakiery.
     Na oddziale chorób płuc szpitala na Bielanach, gdzie trafiają chorzy z diagnozą nowotworową, przewlekłą obturacyjną chorobą płuc, miesięcznie limity przekraczane są o 30 proc. - Nie mogę przecież powiedzieć choremu człowiekowi, że ma poczekać do przyszłego miesiąca, bo wtedy na jakąkolwiek pomoc może już być za późno - mówi dr Paweł Wudarski, ordynator oddziału. - W większości przychodzą do nas ludzie w zaawansowanym stadium choroby i po prostu nie można im odmówić.
     **_20 proc. do domu
     Podobna sytuacja jest na oddziale hematologii szpitala miejskiego, gdzie, gdyby lekarze przestrzegali limitów, 20 proc. obecnych tam pacjentów powinno zostać odesłanych do domu. O ile, na szczęście, dla lekarza wciąż najważniejsze jest życie pacjenta, o tyle za przyjętych ponad limit nikt nie chce płacić.
     - _Umowy z funduszem na to, by faktury były zgodne ze sprawozdaniem i raportem statystycznym podpisaliśmy już dawno, więc trzeba być konsekwentnym
- mówi Krystyna Zaleska, dyrektorka szpitala miejskiego. - Problem w tym, że Fundusz nie dał nam żadnych narzędzi do tego, by takie działania sprawnie przeprowadzać. Dotychczas wykonanie raportu szpitalnego zajmowało 3 dni, teraz mamy przygotowywać dwa (rzeczywisty i ten z limitem), co zajmie 6 dni. Obiecano nam program komputerowy, ale na razie go nie widać.
     _Fundusz tłumaczy, że jeśli w bm. (zasady obowiązują od marca) oddział szpitala przekroczy limit może przecież zafakturować pacjenta na następny miesiąc, ale dotyczy to tylko przypadków ratujących życie. Inne powinny być zaplanowane.
     - _Wygląda więc na to, że szpitale mają przyjmować pacjentów na początku miesiąca, a koniec zostawić na tzw. ostre przypadki - _tłumaczy dyrektorka
. -__Byłoby to prostsze, gdyby, jak twierdzi Fundusz 80 proc. pacjentów szpitala stanowili tzw. planowi pacjenci. Niestety, jest odwrotnie. Mamy zdecydowaną przewagę ostrych przypadków. Trzeba też pamiętać o tym, że nawet tzw. pacjent planowy nie przychodzi do szpitala zdrowy, a jeśli będzie się go przesuwać w kolejkach w końcu stanie się przypadkiem ostrym.
     
Tylko bank
      Zdaniem Zaleskiej, w działaniu funduszu brakuje zmysłu "polityka zdrowotnego". - _Wciąż jest on tylko bankiem
- mówi dyrektorka. - Każe planować coś, czego zaplanować się nie da. A całą odpowiedzialność przerzuca na lekarzy, którzy swoimi decyzjami mogą narazić siebie i szpital na wielkie nieprzyjemności. Lekarz woli przyjąć pacjenta ponad limit, bo i tak jest to tańsze niż ewentualne konsekwencje, gdy nie przyjmie go na oddział. Trudno oprzeć się wrażeniu, że pomysły funduszu mają służyć wyłącznie dociskaniu pasa.
     Stan służby zdrowia jest prostym efektem nieporadności wszystkich rządów III RP. Władza zaabsorbowana od roku 1989 takimi fundamentalnymi kwestiami jak FOZZ, Orlen, PZU i BIG Bank tudzież setki "rywinów" wyraźnie nie miała czasu aby skutecznie zreformować opiekę zdrowotną. Szczęśliwie cmentarze pozostały miejskie i parafialne i - póki co - nie mamy jeszcze Ministerstwa ds Pogrzebów. Strach pomyśleć co by się działo. Własny pochówek musielibyśmy zaplanować na początek miesiąca, bo pod koniec chowano by już tylko szczególnie ostre przypadki...
     Ryszard Jaworski

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska