Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Miłość w Mózgu - od dziś w rękach publiczności

Ewa Piątek
Ewa Piątek
Dziś otwarta 10 grudnia ubiegłego roku wystawa Danki Milewskiej i Artura Maćkowiaka zostanie jeszcze bardziej otwarta – tzn. oddana w ręce publiczności. – Zobaczymy co się wydarzy – mówi Danka.

Czym jest dzisiejsze przekazanie instalacji gościom Mózgu?
- Danka Milewska:
Zadecydowaliśmy się na nie, zainspirowani tym, co działo się w trakcie wystawy. Jabłka rozłożone na półkach każdego dnia były jedzone przez publiczność, a my donosiliśmy nowe. W pewnym momencie dochodziło nawet do wymiany: ktoś zjadał jabłko, a zostawiał orzech kokosowy, ktoś inny pierniki, świeczki… Jestem ciekawa jak to wypadnie teraz, kiedy tak naprawdę całość trafi do rąk publiczności.

Czym jest „Love In Brain” – w swojej pierwotnej postaci?
- Danka:
To cykl spotkań kuratorów kreatywnych, artystów i publiczności. Rozpoczął się bodajże w październiku, a brał w nim udział m.in. Bartek Łukaszewicz, który na hasło „Love In Brain” wykonał grę planszową, rozkład jazdy, która cieszyła się dużym powodzeniem tutaj, w Mózgu, zresztą jest tutaj nadal. To gra kontrowersyjna, ale po pierwszej rundzie nikt nie ma ochoty przestać grać. W „Love In Brain” wzięła też udział performerka z Gdyni, Angelika Fojtuch, z czego bardzo się ucieszyłam. Wracała akurat z Chile, była przed następnym projektem, ale udało jej się wygospodarować trochę czasu i przyjechać. Wykonała serię obrazków: były to fotografie z jej akcji, ale postaci publiczności i jej samej zostały wycięte. Kontury trafiły na płótno i do publiczności, która różnymi środkami wyrazu mogła wypełnić obrazek. Kolejna odsłona to nasza instalacja. Dla Artura jest pewnie czym innym, dla mnie kontynuacją serii ubiegłorocznych performance’ów i swoistym podsumowaniem działań, przy których także używałam owoców.

Czym jest Love In Brain – wersja Artura?
- Artur Maćkowiak:
Nie ma mojej wersji. To pomysł Danki, to ona zaprosiła artystów, którzy interpretowali to hasło.

Skąd w tytule „Love”, miłość? Czym jest w tym kontekście?
- Danka:
Miłość traktowana jest jako pewna energia, trudno znaleźć jej definicję. Chodzi raczej, jak w przypadku tej instalacji, o mechanizmy dzielenia się i przyjmowania. Dla Bartka miłość była czymś na zasadzie zwierzęcego popędu, dla Angeliki – partnerską relacją artysty z publicznością.

W swoich działaniach często operujesz jedzeniem.
- Danka:
Jedzenie jest składnikiem do przetworzenia, wygenerowania czegoś nowego. Jakkolwiek enigmatycznie to brzmi, im dłużej żyjemy i jemy, tym częściej rodzi się refleksja na ten temat. Jemy w towarzystwie, dzielimy się jedzeniem… a ja w swoich akcjach używam jedzenia jako osobnego ciała, z którym pracuję.

Czego się spodziewacie po tym oficjalnym przekazaniu, skoro wcześniej dokonało się  już ono spontanicznie?
- Danka:
Jutro ogłosimy je na Facebooku, bo to dosyć skuteczna droga docierania do odbiorców, a potem będziemy obserwować co się stanie. Krzysztof, kolega, w trakcie instalowania ostatniej odsłony, powiedział że zawiesi tam łuk i że chętnie przebiłby jednym strzałem wszystkie owoce… Nie mam specjalnie żadnych oczekiwań, zobaczę co się wydarzy.

Nie zamierzacie sytuacji zmanipulować i poprosić znajomych artystów o „rozkręcenie” interakcji?
- Artur:
Nie, chcielibyśmy raczej, żeby zadziałali nie-artyści.

A jeśli o jabłkach przeczytają w gazecie bezdomni, którzy przyjdą posilić się sztuką?
- Artur:
O ile jabłka jeszcze będą…
- Danka: Kiedy wystawiliśmy jabłka po raz pierwszy, zniknęły chyba w ciągu pierwszej godziny… Ludzie najwyraźniej byli głodni;) Jeżeli będą mieli ochotę przyjść bezdomni i starczy owoców, zapraszamy…
- Artur: Ja, obserwując to co tu się działo, miałem wrażenie, że nikt nie przychodził się tu najeść, bo jabłka często bywały tylko nadgryzione. Może ludzie nie wierzyli, że są prawdziwe, myśleli, że to plastik, albo jakaś "ściema" i jak ich dotkną, to coś jeszcze zacznie się dziać… Tymczasem nic się nie działo.

Nie jest łatwo namówić ludzi na przenikanie się ze sztuką. Tutaj pewnie macie tę przewagę, że używacie jedzenia, które jest z natury bardzo „tykalne”.
- Artur:
Grzegorz Pleszyński robił kiedyś taką imprezę „Mózg w Mróz”, z artystami profesjonalnymi i amatorami, z których każdy robił to, czym normalnie się zajmował: przynosił rzeźbę, robił performance, instalację… Ja zawiesiłem wtedy nad komodą, w złotej ramie, kieliszki, do których wlałem różne płyny. Tak naprawdę myślałem o tym pod kątem kolorów i przestrzeni, nie zakładałem spożycia, chociaż dopuszczałem taką ewentualność, bo była tam m.in. wódka, ale też farba, woda… Okazało się, że wódka znikała w ciągu piętnastu minut. To mi dało do myślenia: że publiczność faktycznie może przenikać się ze sztuką i że sztuka bywa łatwa w odbiorze. Nie zawsze trzeba siedzieć przed obrazem czy oglądać performance z myślą „ja pier…, o co w tym chodzi?”, czasem sztuka może być prostą sytuacją. Patrzysz, może Ci się podobać, może zjeść ją lub wypić.

Jak długo potrwa interakcja? Ile poświęcicie jabłek?
- Artur:
Jabłek nie będziemy już dokładać, nasza rola się skończyła. Zobaczymy co będą chcieli pokazać ludzie.
- Danka: Na tym to ma polegać, by teraz oni czymś się wymienili, coś zostawili, jakąś rzecz albo może list, nie mam pojęcia… Dzisiaj znalazłam jakiś medalion z Sosnowca…

Z innej beczki: trafiłam ostatnio na Twoje ogłoszenie na portalu NGO, że szukasz lokalu w centrum z ogrodem…
- Danka:
Chodzi o program rezydencjalny, angażujący artystów i mieszkańców, o działania na otwartym powietrzu. Pojawiła się być może szansa na lokal przy Cieszkowskiego, cały czas szukam… Dziś rozmawiałam z Bartkiem, który fotografował naszą instalację, doszliśmy do wniosku, że może na sam początek rezydencja będzie wirtualna, zaczniemy działać, a potem zobaczymy…

Zobacz też:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto