https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Autobusy, których już dawno nie ma

Adam Lewandowski
Trzeba dbać o te stare pojazdy. Ich właściciel - Artur  Lemański - na brak roboty nie narzeka.
Trzeba dbać o te stare pojazdy. Ich właściciel - Artur Lemański - na brak roboty nie narzeka. Adam Lewandowski
Ostatni taki jelcz zjechał z bydgoskiej zajezdni MZK w latach 80. Zamiast na złom - trafił do Paterka.

Artur Lemański mieszkał w Bydgoszczy przy placu Weyssenhoffa, przez który przetaczały się codziennie dziesiątki autobusów miejskich. Stał w oknie i marzył, by kiedyś mieć taki własny autobus.

Na własny rachunek

Zanim marzenie mogło się spełnić, musiało minąć wiele lat. Najpierw zaczął jelcze zbierać pod auspicjami Bydgoskiego Towarzystwa Miłośników Bydgoszczy, gdzie powstała sekcja komunikacji. Nazbierał ich dziesięć. Ale TMMB nie miało środków na utworzenie muzeum starych samochodów. Stały więc wysłużone autobusy miejskie, przekazane bezpłatnie Towarzystwu, w zajezdni. Niszczały. Z czasem zajęli się nimi... złomiarze. Ogołocili z części miedzianych. Więc kiedy w roku 2004 zakupił gospodarstwo w Paterku koło Nakła, daleko od szosy, zaczął zbierać autobusy na własny rachunek.

Wie o nich wszystko

Pan Artur o autobusach może opowiadać z przejęciem godzinami. O jelczach wie wszystko. Konstrukcję tego pojazdu wymyślili w czeskiej fabryce Skody. Pokazali ten pojazd po raz pierwszy na targach w Lipsku. - To była skoda 706 RTO - opowiada Lemański. - Licencję kupiła fabryka w Jelczu. Pierwszy autobus jelcz-skoda wyjechał z fabryki w grudniu 1959 roku. Mam jelcza z tego roku, więc to jeden z pierwszych.

W gospodarstwie pana Artura stoi ich osiem. W tym zrujnowany miejski - z rozsuwanymi drzwiami, który jeździł jako wóz rentgenowski. Jest w fatalnym stanie. Trzeba wymienić blachy, pomalować, naprawić. Najmłodszy - M11 - zakończył swój żywot w MZK w roku 1988.

Popularny był "ogórek"

- Wszystkie modele miały swoje nazwy - opowiada pan Artur. - Ten z roku 1965 - 706 RTO - to popularny "ogórek". W Jelczu wyprodukowano również przegubowce dla komunikacji miejskiej i również własnej konstrukcje przyczepy. Te jelcze potrafiły zabrać do 100 i więcej osób. Niestety, jelcze skończyły się. Nie udoskonalano konstrukcji, w roku 1981 pojawiły się nowocześniejsze ikarusy, kupiono też nieudaną licencję Berlietta. Szkoda. Bo to naprawdę były bardzo dobre i wytrzymałe pojazdy komunikacji masowej.

Stoją. I co dalej?

Akumulator do jelcza kosztuje co najmniej 700 zł. Jedna opona jeszcze więcej. O częściach do starych pojazdów można tylko pomarzyć. Trzeba więc dorabiać, szukać na złomowiskach. Większość autobusów pana Artura jest na chodzie. Tylko odpalić, ruszyć i jechać. Jelcz na 100 km spala 30 litrów paliwa. Ale jeździć musi. Bo kiedy autobus stoi, śniedzieją części hamulców, silnika itp.

Latem nad Noteć

Autobusy z Paterka grały już w kilku filmach ("Fale", "Mistrz"). Widać je też niekiedy na imprezach organizowanych w powiecie, na zlocie starych pojazdów w Mogilnie.

- Marzy mi się, by utworzyć kiedyś muzeum starych autobusów - mówi Artur Lemański. - I żeby latem kursowały one turystycznie. Jak stary tramwaj w Bydgoszczy. To przecież kawał naszej historii motoryzacji, ciekawostka techniczna. Mamy piękną Noteć, kursujące na niej statki. I stare autobusy. Czy nie można powiązać obu środków komunikacji turystycznie? Nie wiem jeszcze jak to zrobić. Wiem tylko, że te jelcze trzeba zachować w pamięci...

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska