W zaostrzającej się walce o klientów biura podróży kuszą na wiele sposobów. Najnowszy pomysł - wakacje na kredyt - okazał się strzałem w dziesiątkę.
Ale to oznacza, że Polacy będą się jeszcze bardziej zadłużać w bankach.
Tunezja dla każdego?
Dziś polecimy do ciepłego kraju bez gotówki w kieszeni. Uwaga, ciekawa propozycja może mieć jednak bolesne konsekwencje. - Interesują mnie wakacje w Tunezji, wyłącznie na kredyt, co proponujecie? - pytam w bydgoskim oddziale biura podróży Triada.
- Mogą to być przykładowo: dwa tygodnie w Hammamet, w hotelu trzygwiazdkowym, pięknie położonym, 400 metrów od plaży, wylot oczywiście z Bydgoszczy. Musi pani tylko przynieść zaświadczenie z pracy o zarobkach i jeden dowód tożsamości. Sami załatwimy wszystko w banku - kusi mnie pracownik biura.
Mój apetyt na piękną Tunezję rośnie z każdą minutą.
- Ile to będzie kosztować? W jakim czasie należy spłacić wszystkie raty? - chcę wiedzieć. - Wycieczka dla dwóch osób to koszt 4032 zł. Rozkładając tę kwotę np. na sześć rat, wysokość jednej wyniesie 712,32 zł (1 proc. w skali miesiąca plus ubezpieczenie - red.) Całkowity koszt kredytu to 4273,90 zł - wyjaśniają w Triadzie. - Można to rozłożyć na 25 rat albo też wybrać bardziej luksusowy hotel. Przecież nie trzeba płacić gotówką.łacając kredyt nie odczuje pani aż tak bardzo różnicy ceny - zachęcają jeszcze bardziej.
Podobnie wabią we włocławskim oddziale firmy Orbis. Proponują ekskluzywne wyjazdy w cenie co najmniej 3,5 tys. od osoby. Można jechać w najdalsze zakątki świata. Żeby podpisać u nich umowę kredytową wystarczy zarabiać 700 zł.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że większość kupujących na kredyt wybiera droższe hotele o klasie powyżej czterech gwiazdek w bardziej ekskluzywnych zakątkach świata. A to kosztuje. Dlatego nowy pomysł biur podróży okazał się prawdziwym strzałem w dziesiątkę - dla touroperatorów oczywiście, bo dla konsumentów niekoniecznie.
Wielu klientów da się sprowokować. Wakacje miną, czekoladowa opalenizna zblaknie, a raty zostaną. W przypadku, gdy ktoś ma jeszcze inne zobowiązania (m.in. kredyt na mieszkanie czy samochód), może się więc tylko jeszcze bardziej pogrążyć. Dlatego biorąc kredyt, zwłaszcza kolejny, należy być rozsądnym, by nie wpaść w spiralę długów.
Tym bardziej, że, jak wynika z danych Związku Banków Polskich, z każdym rokiem i tak zadłużamy się coraz bardziej.
Tempo cały czas rośnie
- Co ciekawe, firmy są ostrożniejsze w podejmowaniu takich decyzji. Jednak wśród gospodarstw domowych gorączka kredytowa trwa, tempo cały czas rośnie - twierdzi Maciej Kossowski z firmy brokerskiej Expander. - Najpopularniejsze są kredyty mieszkaniowe i konsumpcyjne. Coraz częściej zdarza się, że np. nie mając pieniędzy na święta, lub pierwszą komunię dla dziecka, pierwsze kroki kierujemy do banku.
Banki mają coraz mniej oporu, by pieniądze pożyczać. Jeszcze niedawno wymagały dwóch, trzech żyrantów, teraz udzielają kredytów nawet w kilkanaście minut. Większa skłonność Polaków do życia na kredyt jest również związana z niskimi stopami procentowymi.
Są narody bardziej zadłużone: to mieszkańcy tzw. starej Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych. - Z prostej przyczyny, tam kredyty mieszkaniowe są dostępne od kilkudziesięciu lat, u nas właściwie od kilku - dodaje Paweł Majtkowski, analityk z Expandera.
Mniej zaskórniaków
Nie mamy jednak cierpliwości do odkładania pieniędzy. Jak podaje Michał Macierzyński, analityk portalu Bankier.pl, 71 proc. Polaków woli wziąć kredyt niż oszczędzać. Ogółem mamy 500 mld zł oszczędności (2-3 tys. euro na osobę), to jest aż 20 razy mniej niż mieszkańcy tzw. starej Unii, szczególnie Francuzi, Niemcy i Włosi. Swoje zaskórniaki lokujemy na lokatach bankowych (230 mld zł), rośnie też udział funduszy inwestycyjnych (100 mld zł.).
