Zrażony, chce opuścić Grudziądz, ale prezydenci go zatrzymują.
Młyn kupił prawie przed dwoma laty. - To bardzo oryginalny obiekt, w którym chcę urządzić hotel i restaurację, z przeszkloną i podświetlaną na parterze podłogą, pod którą płynęłaby Trynka - przedstawia swoją wizję Krzysztof Mielewczyk (firma Polskie Pierze i Puch) - uruchomiłbym tu mini-browar. Nie ma takiego obiektu Toruń ani Bydgoszcz. Ta inwestycja kosztowałaby 5 - 6 mln zł. Jednak urzędnicy mój zapał ostudzili. Nagle teraz miejski konserwator zaby- tków wystąpił o wpis młyna do rejestru zabytków. Tylko że pytałem, kupując młyn, czy przebudowa będzie obwarowana specjalnymi wymogami. Zapewniano, że nie będzie problemu. Już półtora roku, bezskutecznie czekam na warunki zabudowy.
Młyn już wpisano do rejestru zabytków. Wojewódzki konserwator zabytków Sambor Gawiński jest na urlopie do końca tygodnia, a jego zastępca Małgorzata Wojdyło nie zna sprawy i odmawia wypowiedzi. A inwestor nie wie, jakie wymogi ma spełnić. Pieniądze wydane na kupno obiektu są "zamrożone". - Urzędnicy mają czas, ja nie - mówi Mielewczyk, zmęczony problemami w Grudziądzu. Wczoraj z inwestorem spotkał się wiceprezydent Marek Sikora: - Nasze relacje z panem Mielewczykiem są znakomite, nawet wskazaliśmy mu i jego wspólnikowi nową nieruchomość do nabycia pod budowę mieszkań. Nadal chcą budować wysokościowiec przy ul. Rybackiej. Wierzę, że i w młynie zrealizuje, co zaplanował.