Wczoraj łódzki Sąd Okręgowy orzekł, że toruński biznesmen Mieczysław Raczkier nie tylko był niewinny, ale może uchodzić za ofiarę gangsterów.
"Ośmiornica" wykryta została w 1990 roku. Śledztwo zakrojone było na ogromną skalę, w policyjnej akcji aresztowań brało udział 200 policjantów. Samo kierownictwo gangu liczyło około 60 osób - większość miała czystą policyjną kartotekę.
Sposoby na zarabianie
Grupa zarabiała przede wszystkim na numerze z opóźnionym terminem płatności. Podstawione osoby brały towar z firm, po czym płaciły jedynie symboliczne kwoty i znikały bez śladu.
Drugi patent polegał na produkcji taniego wina, które sprzedawane było jeszcze przed opłaceniem akcyzy i VAT. Gang nie gardził też haraczami i okupami od porwanych biznesmenów.
Skonsternowani biznesmeni
Nic dziwnego, że aresztowanie Raczkiera w sprawie "ośmiornicy" wywołało konsternację w kręgach toruńskiego biznesu. Toruński przedsiębiorca, znany z ogłady i nienagannych manier, cieszył się dotąd nieposzlakowaną opinią. W latach 90. uznawany był za jednego z najbogatszych torunian.
- Wbrew nagłaśnianym informacjom, ze sprawą "ośmiornicy" łączyła mnie jedynie osoba świadka koronnego Marka B. i jego działalność z 1994 roku. Poza nim nie znałem nikogo z oskarżonych w Łodzi - mówi Raczkier.
Bronił się nagraniami
Pobyt w areszcie Raczkier opłacił załamaniem nerwowym. Wyszedł jednak z depresji i bronił swoich racji podpierając się między innymi nagraniami rozmów. Jeszcze w styczniu prokurator żądał dla niego 4 lat więzienia. W tym czasie kilkanaście osób związanych ze sprawa "ośmiornicy" zostało już skazanych.
- Zabrano mi wiele lat życia, które musiałem przeznaczyć na dowodzenie własnej niewinności - mówił po wyjściu z sali sądowej Raczkier. - Dziś usłyszałem wreszcie, że nie tylko jestem niewinny, ale że sąd uznaje mnie za jedną z ofiar "ośmiornicy". Ja uznaję się przede wszystkim za ofiarę prokuratury, która usiłowała niszczyć mnie, nie bacząc na dowody.
Zastanowi się nad odszkodowaniem
Wprost z sądu Raczkier pojechał na łódzki cmentarz, aby złożyć wiązankę ma grobie mec. Stanisława Owczarka. - To był człowiek, który od początku był przekonany o mojej niewinności. Żałuję, że nie doczekał tej chwili.
Wyrok nie jest prawomocny. Przedsiębiorca nie podjął jeszcze decyzji, czy będzie domagał się odszkodowania za nieuzasadnione aresztowanie.