Kilka godzin wcześniej pikietowali pod brodnickim sądem. W tym czasie trwało tam posiedzenie, na którym rozpatrywano zażalenia rodziny odwołującej się od decyzji prokuratora o umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci pracownika brodnickiej fabryki czekolady "Vobro".
Przypomnijmy, 16 kwietnia na 50 minut przed końcem nocnej zmiany, w hali produkcyjnej fabryki zdarzył się wypadek Krzysztofa Pruszewicza. Podczas wykonywania prac na mieszalniku służącym do wyrobu masy do cukierków, wpadł do jej wnętrza i w wyniku obrażeń - tuż po przewiezieniu do szpitala - zmarł.
Prokuratura umarza
Prowadząca sprawę brodnicka prokuratura uznała, że zdarzenie nie ma cech przestępstwa i umorzyła sprawę. Z takim stanowiskiem prokuratora nie zgadzają się rodzice oraz siostra Magdalena. Dlatego złożyli zażalenie. Podczas rozprawy doszło do pierwszej konfrontacji argumentów rodziny i prokuratora. Rodzina zarzuca prokuraturze mało wnikliwe przeprowadzenie postępowania i nie wyjaśnienie wielu nieprawidłowości. Prokurator nie znajduje związku podnoszonych wątków przez rodzinę, z wypadkiem. Przyznał, że w zakładzie stwierdzono wiele nieprawidłowości związanych z przestrzeganiem przepisów bhp, brakiem obuwia przeciw poślizgowego i brakiem właściwego przeszkolenia pracowników podejmujących prace w fabryce. Ale nie miały one, jego zdaniem, bezpośredniego wpływu na tragiczny wypadek.
Rodzina walczy
- Nie zgadzam się z tezami prokuratora. Uważam, że wszystkie te nieprawidłowości miały związek z wypadkiem mojego brata. Będziemy walczyć o sprawiedliwość. Chcemy wyjaśnienia wszystkich okoliczności i ukarania winnych - mówi Magdalena Pruszewicz.
Sąd po wysłuchaniu stron, zwrócił się do rodziny zmarłego o złożenie dokumentów związanych z wypadkiem, a szczególnie dotyczących przyjazdu karetki pogotowia i sposobu jej wezwania. Posiedzenie zostanie wznowione 22 września.
W czasie protestu na brodnickim rynku siostra zmarłego częstowała cukierkami "cza cza", przy produkcji których zginął jej brat. - W pikiecie biorą udział znajomi i przyjaciele oraz ludzie z Polski. Brodniczanie stoją i patrzą. Boją się utraty pracy.
Cukierki "cza cza" symbolizują wyzysk pracowników i śmierć mojego brata w fabryce "Vobro". Niestety, nie brak takich, którzy je biorą. Pewnie myślą, że to reklama - dodaje ze smutkiem.
* Więcej o sprawie znajdą Państwo również w piątkowym papierowym wydaniu brodnickim "Gazety Pomorskiej".