Protest Chińczyków
Chiński rząd ostrzega przed Polską

(fot. fot. Jarosław Pruss)
Chiński rząd ostrzega przed Polską
Chińskie Ministerstwo Handlu zaapelowało do obywateli swego kraju, by w najbliższym czasie nie wyjeżdżali do pracy do Polski i innych krajów Europy Środkowej i Wschodniej, z powodu kryzysu gospodarczego.
Na stronie internetowej resortu opublikowano okólnik, w którym ministerstwo wskazuje, że wielu Chińczyków pracujących w państwach tego regionu Europy nie otrzymuje wynagrodzeń, gdyż ich pracodawcy ucierpieli z powodu dewaluacji lokalnych walut, trudnej sytuacji sektora budowlanego oraz kurczenia się rynku.
Dokument ostrzega także chińskie firmy, by wstrzymały wysyłanie pracowników na te tereny.
Wczoraj do przedsiębiorstwa drobiarskiego w Solcu Kujawskim zawitał Guo Gan Hui, konsul Chińskiej Republiki Ludowej w Gdańsku. Miał wyjaśnić przyczyny trwającego od piątku protestu chińskich pracowników firmy.
Na początku nie chciał z nami rozmawiać, ale zmienił zdanie, gdy zobaczył zakładowe mieszkania przydzielone jego rodakom. - Czy takie warunki są w Polsce zgodne z przepisami? - pytał (za pośrednictwem tłumacza) ogromnie zdziwiony. Pokazywał ciemne, zagrzybione i niemal nieumeblowane dwa pokoje, w których gnieździ się kilkunastu Azjatów.
Okupacji nie było
Właśnie skandaliczne warunki zakwaterowania miały być jedną z przyczyn, dla których przerwali pracę. Inna to pobicie. - Zdenerwowali się, bo w budynku w którym mieszkają, kilku z nich zostało pobitych przez dwóch nieznanych Polaków - powtarzał skargi rodaków Guo Gan Hui.
Chińczycy nie potrafili powiedzieć, czy napastnicy pracują w Drobeksie. Pewni byli za to, że jego pracownikami są osoby, które miały zmusić ich do spędzenia ponad doby w zakładowej portierni. - Nie było żadnej okupacji, o której informowały media - twierdzi konsul. - Nasi obywatele zostali zaprowadzeni do tego budynku i potem nie chciano ich wypuścić.
Czemu zatem przynieśli ze sobą prowizoryczne posłania? Na to dyplomata nie odpowiedział. Nie chciał również zdradzić, czy jedną z przyczyn protestu są pieniądze. Konkretnie - spadek kursu złotego do dolara, przez co Chińczykom praca w Polsce coraz mniej się opłaca. - Jeszcze wszystkiego nie ustaliliśmy - wyjaśnił.
Nic do zarzucenia
Informacje od konsula chcieliśmy skonfrontować z prezesem Drobeksu, który w weekend twierdził, że zakład nie ma sobie nic do zarzucenia. Według niego wywiązuje się ze wszystkich zobowiązań wobec egzotycznych pracowników. Również wczoraj, krótko przed naszą rozmową z dyplomatą, Zenon Pieńkos utrzymywał, że Drobex nie jest stroną w sporze. Potem już nie odbierał telefonu.
Jadą do domu
38 obywateli Państwa Środka pracuje w Drobeksie od listopada 2008 r. Bezpośrednio zatrudniła ich polsko-chińska firma, która "wynajmuje" ich soleckiemu zakładowi. Na jej konto przelewane są płace Chińczyków. Na jakich zasadach są zatrudnieni - sprawdza Państwowa Inspekcja Pracy. Niestety, ani inspektorzy, ani dyrekcja zakładu nie mogą się skontaktować z pośrednikiem.
Drobeksowi zależy na szybkim zakończeniu protestu, bo brak kilkudziesięciu pracowników już ograniczył moce przerobowe zakładu, a w perspektywie może narazić go na straty. Dyrekcja nie ma jednak co liczyć, że Chińczycy wrócą do pracy. - Obecnie mają nadzieję na powrót do kraju - powiedział "Pomorskiej" Guo Gan Hui.