- Organizacja, której pan przewodniczy, ostro broni Gimnazjum numer sześć. Czy nie dzieje się tak dlatego, że pańska związkowa zastępczyni pracuje w tej właśnie szkole?
- Jedno z drugim nie ma nic wspólnego. Bronimy wszystkich nauczycieli i wszystkich miejsc pracy. Proszę pamiętać, że ja reprezentuję ponad czterystu członków oświatowej "Solidarności", zatrudnionych w różnych placówkach. Zresztą pani, o której mowa, jest już w takim wieku, że może iść na emeryturę.
- Może, ale nie idzie?
- Sam ją namawiam, by została, przynajmniej do czasu wyjaśnienia, co stanie się z "szóstką".
- Jak to się ma do deklaracji, że zależy wam, by do zawodu mieli szerszy dostęp młodzi absolwenci wyższych uczelni?
- Wszystko zależy od proponowanych warunków. W Koninie na przykład nauczycielom, osiągającym wiek emerytalny, zaproponowano dwunastomiesięczne odprawy. Wielu skorzystało, zaś ich miejsce zajęli młodzi.
- Przy okazji sporów o Gimnazjum numer sześć, wiele miejsca poświęca się konieczności znalezienia pracy dla wszystkich pracowników. Dlaczego? Przecież to taki sam rynek zatrudnienia, jak w innych zawodach, gdzie nikt nikomu niczego dożywotnio nie gwarantuje. Dobrzy zostają, słabi odchodzą.
- Cóż, jesteśmy grupą ludzi wykształconych, mamy do spełnienia ważną społecznie rolę. A poza tym jestem związkowcem i moim zadaniem jest troszczyć się o tę właśnie grupę zawodową.
- Nie widzi pan możliwości kompromisu w sprawie "szóstki"?
- Jasne, że widzę. Pod warunkiem, iż będzie zatrudnienie dla pracowników tego gimnazjum i że placówka ta zostanie przeznaczona na cele oświatowe.
- Na przykład?
- Na przykład na Liceum Akademickie, czy na filię Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Nie wykluczam, że komisja do spraw restrukturyzacji szkół, analizująca sytuację we włocławskiej oświacie, przedstawi inny, ciekawy pomysł.
- A propos pomysłów. Nadal chce pan odwołać wiceprezydenta Arkadiusza Horonziaka?
- To nic osobistego. Wniosek w tej sprawie jest hasłem, sygnalizującym nasze niezadowolenie.
ROZMAWIAŁA BARBARA SZMEJTER