Przed kilkoma dniami na naszych łamach wypowiadał się Wojciech Nowacki, zastępca prezydenta Bydgoszczy. Powiedział wtedy, że propozycja Sicienka nie rozwiązuje żadnych kwestii spornych.
W czwartek 24 września twarde stanowisko Bydgoszczy powtórzył prezydent Konstanty Dombrowicz. O propozycji Sicienka powiedział, że to wielki humbug (rozreklamowana bzdura, zorganizowana bujda, fikcja, lipa, szalbierstwo). - Ta propozycja jest szkodliwa - mówi. - Można też powiedzieć, że to wielka podpucha, ale my nie damy się złapać na ten lep - dodał.
Przypomnijmy, że Rada Gminy Sicienko podjęła uchwałę, w której decyduje się oddać Bydgoszczy 65 hektarów swoich terenów. Składa się na nie pięć obszarów: 70-metrowy pas wzdłuż ulicy Deszczowej, kolejny wzdłuż Grunwaldzkiej, dwie działki przy skrzyżowaniu Kolbego z Grunwaldzką, fragment ulicy Czaplej oraz kościół w rejonie ulicy Atolowej na Osowej Górze.
Radni napisali w uzasadnieniu, że część argumentów miasta uznaje za słuszne i w geście dobrej woli najbliższego sąsiada wychodzi im naprzeciw. "Rada Miasta Bydgoszczy mimo sprzeciwu Rady Gminy Sicienko, już po raz trzeci, forsuje nieuzgodniony z najbliższym sąsiadem projekt" - czytamy między innymi w uzasadnieniu.
Pierwsza próba włączenia terenów ościennych gmin do Bydgoszczy nie udała się. Za drugim podejściem, rząd zgodził się tylko na poszerzenie granic naszego miasta kosztem Osielska.
- Proponując nam 65 hektarów, Sicienko chce nam wytrącić argumenty w dalszych staraniach o poszerzenie granic - uważa Dombrowicz. - Proponuje nam się odstąpienie działki z kościołem, ale już bez okolicznych bloków. To się kłóci z zasadą więzi kulturowych. Podobnie z terenami przy Grunwaldzkiej. Chodnik tak, ale bez marketu i stacji benzynowej. Mamy dbać o chodnik, a zyski z marketu i stacji będzie miało Sicienko. Uchwała Rady Gminy Sicienko to wybieg - dodaje prezydent Bydgoszczy.
Konstanty Dombrowicz odniósł się też wczoraj do wprowadzonego przez siebie zakazu. Od tego roku szkolnego naukę w bydgoskich podstawówkach i gimnazjach mogły zacząć jedynie dzieci z Bydgoszczy. Zakaz nie dotyczy szkół ponadgimnazjalnych. Dyrektorzy placówek dostali wyraźne zalecenie, by nie przyjmować do szkół z innych gmin niż Bydgoszcz właśnie. - Nie ma powodu, żebyśmy płacili alimenty za dzieci z innych gmin - wyjaśniał. - Tam też są bardzo dobre i nowoczesne szkoły. Rodzicom jednak jadącym do pracy w Bydgoszczy, łatwiej oczywiście zawieźć dziecko do szkoły w naszym mieście. Trzeba jednak pamiętać, że za takiego ucznia musimy dopłacać i to sporo. A moim obowiązkiem jest dbanie o dzieci bydgoskie. Nie będziemy więc przyjmować uczniów spoza Bydgoszczy, chyba, że gminy zechcą dopłacić.
Ale jak zaznaczył prezydent, nie chodzi tylko o pieniądze. - Ważna jest też liczba uczniów w klasach i komfort pracy nauczycieli - dodaje Dombrowicz.
Prezydent Bydgoszczy zaznaczył, że mimo wszystko nie chce zrywać współpracy z ościennymi gminami. - Musi ona jednak działać w obie strony - zaznaczył.