https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ojciec wini przedszkolanki

Agnieszka Romanowicz
Rodzice przedszkolaków z "Motylka" w Świeciu domagają się usunięcia z grupy 5-latków agresywnego chłopca. - Obawiamy się o bezpieczeństwo naszych dzieci - tłumaczą.

Aż trudno uwierzyć, że 5-letni chłopiec może zastraszyć tyle osób. A jednak.

Ojciec wini przedszkolanki

Oto wpis na www.pomorska.pl: "Jedno dziecko terroryzuje innych przedszkolaków oraz wychowawczynie. Nawet jedna z nich jest na urlopie zdrowotnym, bo nie wytrzymuje psychicznie tego wszystkiego. Rodzice są zaniepokojeni, czekają kiedy coś się przytrafi ich dziecku. Czy nie można czegoś zrobić z tym fantem? Rodzice owego dziecka nie widzą niczego nienormalnego w zachowaniu swojej pociechy (plucie, drapanie, bicie innych dzieci, nawet przedszkolance się dostaje)."
Mama, która w tej samej sprawie zadzwoniła do "Pomorskiej" dodaje: - Byłam świadkiem awantury, podczas której ojciec agresywnego chłopca wykrzykiwał do wychowawczyni, że to przedszkole nie radzi sobie z jego dzieckiem. Nauczycielka miała łzy w oczach. Widać, że nie ma współpracy między nią a rodzicami tego chłopca. Cierpią na tym pozostałe przedszkolaki.
Sprawa została zgłoszona dyrekcji. - To bardzo złożony problem. Robimy wszystko, żeby go rozwiązać - zapewnia Małgorzata Pająkowska, szefowa "Motylka". Mówi, że ma wsparcie specjalistów z Poradni Pedagogiczno-Psychologicznej w Świeciu.

Można uspokoić dziecko

- I słusznie - ocenia Waldemar Fura, kierownik ośrodka oświaty w Urzędzie Miejskim w Świeciu. - Ścisła współpraca z poradnią jest konieczna. Trzeba wyraźnie zdiagnozować przypadek, żeby opracować dla niego jak najlepszy, indywidualny program.
Fura podkreśla, że choć podobne sprawy są trudne, wierzy w pozytywne rozwiązanie. - Dwie takie sytuacje przerobiłem już w innych przedszkolach. W jednym chłopiec niszczył wszystko, co wpadło mu w ręce. Atak szału kończył się kopaniem wychowawcy. Opracowaliśmy dla niego specjalny program wyrównujący zaburzenia emocjonalne, ale udało się wyciszyć dziecko bez jego wdrażania. Wystarczyło przekazać chłopca pod opiekę innej pani, bardziej stanowczej. Dużo dała też zmiana grupy. Dziecko było świadome, że wymusiło to jego zachowanie - mówi Fura.
W drugim wypadku we znaki dawało się rodzeństwo. - Trzeba było ich rozdzielić, bo nazbyt sobie wtórowali - mówi Fura i podkreśla, że do sukcesu przyczyniła się współpraca rodziców.

Jeżeli dziecko zagraża innym, jego rodzice muszą współpracować. Mało tego. Powinni też cieszyć się, że mogą liczyć na pomoc specjalistów i być im wdzięczni, że nie żądają wypisania chłopca z przedszkola.

Komentarze 29

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

Z
Zibi
krótko i zwięźle:
"Niedaleko pada jabłko od jabłoni"
"Jaki ociec, taki syn"
Na początek proponuje wychować rodziców ( ale skoro już mają własne dzieci to może być trudne do zrealizowania , albo i niewykonalne), bo z artykułu wynika, że to staruszek tego dziecka ma problemy emocjonalne i jest coś nieteges
D
Darek
W dniu 26.10.2009 o 09:07, Andrzej Bartniak napisał:

Dziękuję za troskę o bohaterów zdjęcia ilustrującego tekst, ale jest ona zbędna. Dzieci są doświadczonymi "aktorami". Wiele razy odgrywały już różne scenki przed obiektywem. Znają specyfikę mojej pracy i wcale je to nie dziwi. Równie dobrze mógłbym powiedzieć do syna: wyobraź sobie, że twoja siostra jest ciężko chora i próbujesz ją pocieszyć. W ułamku sekundy przeistoczyłby się w troskliwego Samarytanina.


Brawo dzieciaki ! Przykład idzie z góry ! Całe życie to "gra".
A Panu gratuluję wspaniałego podejścia do wychowania.
M
MAMA
MOJE ZDANIE NA TEN TEMAT JEST TAKIE,TEMU DZIECKU POWINNY POMÓC ODPOWIEDNIE PLACÓWKI,SKORO PRZEZ TYLE CZASU NIE UDAŁO SIE TO ZROBIĆ W PRZEDSZKOLU.A RODZICE WIEDZAC ŻE ICH SYN MA TAKI PROBLEM ,POWINNI JUZ DUŻO WCZESNIEJ SIE ZAINTERESOWAĆ I POSZUKAĆ ODPOWIEDNIEJ PORADNI ŻEBY KTOŚ MU POMÓGŁ,PRZEDEWSZYSTKIM ZNALEŚĆ PRZYCZYNE DLACZEGO TAK SIE DZIEJE.TO MUSI BYĆ ODPOWIEDNIA OSOBA KTÓRA BEDZIE PRACOWAC Z NIM INDYWIDUALNIE I POSTARA SIE ZNALEŚĆ PODŁOŻE DLACZEGO CHŁOPIEC SIĘ TAK ZACHOWUJE,A NIE PANI WYCHOWAWCZYNI W PRZEDSZKOLU KTÓRA MA CAŁA GRUPE,I NIE JEST W STANIE PRACOWAC TYLKO Z NIM,PRZEDSZKOLE PRÓBOWAŁO ALE SIE NIE UDAŁO.WIĘC ZMIANA GRUPY CZY TO JEST DOBRY POMYSŁ!!!CZY PRZEZUCENIE PROBLEMU DALEJ,BO W TAMTEJ GRUPIE NIE WYSZŁO.CZĘŚC RODZICÓW APELUJE DAJMY SZANSE,CZĘŚC RODZICÓW NIE.ALE W WIEKSZOŚCI APELUJACYCH RODZICÓW NA TAK SA TO RODZICE KTÓRYCH DZIECI NIE SKARZYŁY SIĘ W DOMU ŻE SĄ POPYCHANE,ZACZEPIANE ITP.BO RODZIC KTÓREGO DZIECKO BEDZIE Z PŁACZEM CHODZIŁO DO PRZEDSZKOLA,BO JEST ZACZEPIANE ,DRAPANE ITP.NIE SADZE ŻEBY TAKI RODZIC APELOWAŁ TAK DAJMY SZNSE TAKA JEST PRAWDA.
~Czytelnik~
Niektórzy próbują na siłę lansować teorię, że współpraca między dyrekcja Motylka, nauczycielkami i rodzicami chłopca ukladała się wspaniale. Nie było żadnych napięć krzyków, a przede wszystkim R. nie zrobił nikomu krzywdy. Normalnie sielanka, którą zburzyła gazeta. Zobaczymy co sie będzie działo w nowej grupie, do ktorej trafił R. Jak długo potrwa ten błogi nastroj. Rodzice pięciolatków szczęsliwi, że wreszcie nie muszą martwić się o swoje dzieci, że ktoś będzie je bił czy szarpał. Nie ma sensu dłużej o tym dyskutować, bo wszyscy zainteresowani wiedzą jak było naprawdę. Co w tej sprawie zrobiło przedszkole. Przez ponad rok nie było odważnych żeby postawić sprawę jasno, jak stało się to teraz.
i
inez
Brak ci czlowieku empatii,ale ciut wiedzy z ortografii też by ci się przydało.Proponuję posiedzieć pod salą nowej grupy chłopca i obserwować,może da się znaleźć okazję do wyrzucenia Go z przedszkola.?Ignorant z ciebie i mam nadzieję,że to dziecko znajdzie swoją drogę,ale w tym trzeba Mu pomóc.
G
Gość
Do ~B!~
Nie dopuszczalne? A bicie innych dzieci jest dopuszczalne? Po wielu monitach w Dyrekcji i u wychowawców sprawa nie posunęła się o krok, a tak, jeden artykuł w Gazecie Pomorskiej zakończył udrękę sporej grupy przedszkolaków i ich rodziców. Zamknąłbym tą sprawę, ale komuś zależy na "wybielaniu" rodziców agresywnego dziecka. Lepiej dać wszystkim spokój i obserwować poczynania R... w nowej grupie i z innymi wychowawcami. Wtedy można będzie coś powiedzieć czy ta zamiana była potrzebna czy też nie. Ludzie, dajcie już sobie z tą sprawą spokój !!!!!!!!
A
Andrzej Bartniak
Dziękuję za troskę o bohaterów zdjęcia ilustrującego tekst, ale jest ona zbędna. Dzieci są doświadczonymi "aktorami". Wiele razy odgrywały już różne scenki przed obiektywem. Znają specyfikę mojej pracy i wcale je to nie dziwi. Równie dobrze mógłbym powiedzieć do syna: wyobraź sobie, że twoja siostra jest ciężko chora i próbujesz ją pocieszyć. W ułamku sekundy przeistoczyłby się w troskliwego Samarytanina.
B
B!
Tu sie z Panem Darkiem zgadzam.Świete slowa. Sprawa urosla az do przesady,ale czego sie nie zrobi dla slawy....a kto na tym cierpi??Biedne Panie opiekunki,Pani dyrektor i rodzice osaczeni przez gazete.To ich sprawa i wierze ze uda im sie rozwiazac problem. Niejedno przedszkole ma takie problemy, ale czy zaraz podaje to do gazety?Rodzie sami powinni zwrocic uwage na tytul artykulu, to nie dopuszczalne!
D
Darek
Hmm, a ja w odróżnieniu od reszty osób zacznę od wyrażenia podziwu redaktorowi naczelnemu Gazety Pomorskiej za zatrudnienie tak elokwentnych, pełnych obiektywizmu redaktorów (sic!). A teraz meritum sprawy : nazwanie 5-cio letniego dziecka terrorystą jest, delikatnie mówiąc, nieporozumieniem. Przypomnę więc pani Agnieszce Romanowicz, że "terroryzm ( w tym przypadku) to użycie siły lub przemocy przeciwko osobom z pogwałceniem prawa, mające na celu zastraszenie i wymuszenie na danej grupie ludności lub państwie ustępstw w drodze do realizacji określonych celów. Istotą terroryzmu jest to, że przedmiotem działania terrorystycznego są osoby, które nie mają bezpośredniego wpływu na realizację celów jakie chce osiągnąć terrorysta." Jakie cele chciał osiągnąć w tym przypadku ten chłopiec, tego autor tego artykułu nie raczył napisać - grunt to pełny profesjonalizm redaktorski. Nie wiem czy autor artukułu zdaje sobie sprawę, że pojęcie terrorysta ma wydźwięk negatywny i narusza on prawa tego dziecka w zakresie Karty Praw Podstawowych (jeśli nie w zakresie karnym , ale tu proszę o ocenę prawników). Posłużenie się w następnym artykule zmienionym imieniem zakrawa już na hipokryzję. Oczywiście pani A. Romanowicz może tłumaczyć się chęcią wyrażenia emocji, troską o inne dzieci itp. Ale w takim razie proponuję jej, aby zajęła się dziećmi widocznymi na zdjęciu obok swojego artukułu. Tu wyraźnie widać przemoc zręcznie sfotografowaną przez ojca (matka nie dopuściłaby do tego). Mało, że fotograf nie przeciwdziała przemocy to pewnie jeszcze namawia własne (?) dzieci do odgrywania takich scenek. A później dziecko uważa takie zachowanie jako normalne i przenosi je do życia codziennego. Czyżbyśmy mieli tu do czynienia z wychowywaniem młodych przestępców ? Jeśli jakiś wychowawca, nauczyciel rozpozna dzieci widoczne na zdjęciu to proponowałbym się zacząć im przyglądać, bo pewnego pięknego dnia może pojawić się nowy artykuł pani Agnieszki Romanowicz pt. " Dlaczego nie rozpoznałam młodych terrorystów ?"
Pozdrawiam i życzę GP sukcesów w zatrudnianiu pracowników.
B
B.!
Zastanawia mnie tylko jedna rzecz:jak można nazwać dziecko TERRORYSTĄ?Brawo za pomysł. Znam tą sprawę,znam i chłopca i wiem na co go stać. Niejednokrotnie wyrzadzal dzieciom krzywdę jak i opiekunom. Przeniesienie do innej grupy, z pedagogicznego punktu widzenia powinno rozwiazac problem,to dla dziecka kara za niedostosowanie się do reguł panujących w grupie. Ale pytanie teraz, jak zachowa sie w nowej grupie??Moim skromnym zdaniem R...jeszcze bardziej "się zbuntuje"przeciwko wszystkim i wszystkiemu....w drugiej grupie sa mlodsze dzieci, ktore same niejednokrotnie potrzebują zwiekszonej uwagi. Zachowanie dziecka moze byc spowodowane pewnymi dysfunkcjami, ale....przede wszystkim do rodziców powinno dotrzec, ze dziecko wola o pomoc, ze cos jest nie tak.ON POTRZEBUJE MILOSCI!!!RODZICIELSKIEJ MILOSCI!!!Wykrzykiwanie, obrzucanie blotem nauczycielek, dyrekcji nie zalatwi sprawy. Jako osoba, ktora przyglada sie problemowi juz od jakiegos czasu moge powiedziec, ze rodzice dziecka byli zawsze informowani o zachowaniu. Zarowno dyrekcja jak i panie nauczycielki robily wszystko co w ich mocy by pomoc R...jednak nie moze byc tak ze cala uwaga na zajeciach skupia sie na jednym dziecku. Grupa liczy przeszlo 20 dzieci i kazdemu dziecku trzeba tyle samo uwagi poswiecic. Nie jest rowniez rozwiazaniem wyrzucac dziecka z przedszkola z etykieta:TERRORYSTA. Sytuacja sie poprawi, gdy do rodziców dotrze, że trzeba sie zastanowic nad swoim zachowaniem,krzykami nie zalatwi sie sprawy,niby wszyscy dookola sa winni. Rodzice:zacznijcie wspolpracowac z przedszkolem,zacznijcie sluchac....to ze wasze dziecko jest inne to nie koniec swiata. Jego zachowanie to przeslanie,wolanie o pomoc. On jest bardzo madrym dzieckiem,uzdolnionym jednakze zagubionym. ON WAS KOCHA I CHCE BYC KOCHANY...
l
llll
Jakiez było moja zaskoczenie gdy dziś zaprowadzając córkę do przedszkola dowiedziałam się,że ten chłopiec jest przeniesiony do jej grupy,czy postąpiono dobrze?przecież jest to grupa w której sa dzieci 4,5 i 6letnie,niektóre dzieci sa mniejsze,dopiero będzie miał pole do popisu,jestem wstrząśnięta.
z
zaniepokojony
Jestem rodzicem dziecka , które jest w tej grupie. Wiem,że ta "nagonka" jest przykra, ale wyczerpały się środki monitowania dyrekcji o nieprawidłowościach, które występują podczas pobytu dziecka w przedszkolu. Reakcja kojarzyła mi się z "operacją w białych rękawiczkach" - aby jakoś tam było. Nie wyobrażam sobie aby ktoś każdego dnia mnie bił, zresztą nie pamiętam aby ktoś kiedykolwiek mnie bił, to tym bardziej nie rozumiem dlaczego moje dziecko ma mieć coś takiego w ośrodku wychowawczym i to, że jeszcze muszę za to płacić. Oddajemy dziecko w dobre ręce i chcemy odebrać je całe i zdrowe,uśmiechnięte i radosne a nie jak jest teraz. Dziecko ma opory z chodzeniem do przedszkola, bo (cytuję) - znowu będzie R... i wszystko zepsuje.
Domyślam się,że dla rodziców jest to bardzo przykra i niewygodna sprawa ale powinni oni zrozumieć,że choroba(?) to nie wstyd. Na pewno nikt z grona rodziców nic nie ma do samych rodziców,nawet wiem,że współczują im z całego serca, ale trzeba zrozumieć nasze intencje,ochrona naszych rodzin jest zawsze na pierwszym miejscu i zawsze tak będzie.Mam nadzieję,że państwa syn się zmieni i zacznie odczuwać radość z bycia dzieckiem, bo w tej chwili wydaje mi się, że jest zagubione a to straszne, ponieważ dzieciństwo przemija bezpowrotnie a doznania z nim związane zapadają nam głęboko w pamięci kształtując nasz stosunek do życia.
Życzę państwu jak najmniej konfliktowego wyjścia z tej sytuacji i proszę nie czuć urazy do nikogo, czy to do rodziców innych dzieci, czy to do placówki przedszkolnej.
a
aaaaaaa
Moje dziecko chodzi do grupy z opisywanym chłopcem i nie raz było przez niego "poszkodowane", ale szczerze mówiąc nie myślałam, że sprawa jest tak poważna, a tym bardziej,że trafi na łamy gazety. Przede wszystkim chcę powiedzieć, że bardzo żal mi chłopca i myślę, że usunięcie go z przedszkola rozwiąże być może problem agresji w grupie, ale nie rozwiąże problemów z jakimi zmaga się to dziecko. Nie wiem na ile prawdziwe są słowa o braku współpracy rodziców chłopca z opiekunkami i dyrekcją, ale jeżeli to prawda, to nie będzie łatwo. Chłopiec ma problemy, które przecież z czegoś wynikają. Być może to sytuacja w domu, sposób wychowania albo po prostu wrodzona dysfunkcja. Jedno jest pewne; dziecku trzeba pomóc i muszą to zrobić przede wszystkim jego rodzice, ale także odpowiedni specjaliści i opiekunowie w przedszkolu. My jako rodzice powinniśmy wykazać się wyrozumiałością i cierpliwością, chociaż wiem,że to trudne, gdy po raz kolejny nasze dziecko wraca z przedszkola z odrapaną buzią.... ale cóż, nigdy nie wiadomo jakich problemów może dostarczyć nam nasz "aniołek". Mam nadzieję, że cała sprawa znajdzie pozytywny finał. Jednak podstawowym warunkiem jest odpowiednie nastawienie i współpraca rodziców chłopca z przedszkolem.
o
ona
Być może przeżyje Pani zaskoczenie, kiedy przeczyta, że nie tylko mama chłopca-bohatera tego posta- używa takich zwrotów. Poza tym, gdyby Pani dokładnie czytała moje wypowiedzi, doszłaby Pani do wniosku, że daleko mi do przypisywania komukolwiek winy. Jestem osobą, obserwującą tę sprawę z boku i zdecydowałam się zabrać w niej głos ze względu na znieczulicę, jaką dawała o sobie znać w tym, co napisali moi przedmówcy. Chyba takie zjawisko jak empatia jest niektórym ludziom zupełnie obce i to mnie właśnie "uderzyło". Powtarzam - rozumiem Państwa zdenerwowanie, jednak nie jestem w stanie pojąć metod, jakimi próbują Państwo "walczyć"... Mam nadzieję, że dyrekcja przedszkola jest świetnym mediatorem, a przede wszystkim pedagogiem

Moje dziecko chodzi do grupy z tym chłopcem. Być moze postawa rodziców z naszej grupy wydaje sie pozbawiona empatii ...ale czy znają to pojecie rodzice chłopca , który codziennnie przez wile miesięcy bił inne dzieci ? Moje dziecko dwukrotnie w tym roku szkolnym było ofiarą jego agresji . Dopiero za drugim razem zainterweniowałam prosząc o zapewnienie bezpieczeństwa córce . W tej drugiej sytuacji zarówno Pani nauczycielka , jak i Pani dyrektor przekazały informację o zachowaniu syna jego rodzicom . Jak sie okazało była to jedna z wielu tego typu sytuacji . Czy w którymkolwiem przypadku rodzice chłopca zwrócili sie do poszkodowanego dziecka lub jego rodziców ze zwykłym słowem " przepraszam" albo prośbą o zreozumienie ?Do mnie nie ...Wówczas gdy bił kolegów z grupy i był bezkarny było ok a teraz jest nawet " ofiarą nagonki". Rodzice chłopca pytaja dlaczego nikt nie zwrócił sie wprost .? A przecież to oni udawali ,ze nic sie nie dzieje mimo ,ze nasze dzieci miały podrapane ręce, rozbite nosy , były popychane i uderzane. Moze ktoś chciałby wykazać sie empatią i zaprosić to dziecko do grupy własnej pociechy? Nasze dzieci oswoiły sie z rzucaniem stolików w ich kierunku , atakami szału , agresji, pluciem ,kopaniem ...może teraz pozostałym dzieciom dana będzie szansa na spokojne dzieciństwo i rozwój? Czy tylko dziecko z zaburzeniami zachowania ma prawo do tego?
s
soca
W dniu 21.10.2009 o 21:36, mokkae napisał:

Jakoś dziwnie znajomo brzmią te słowa... zupełnie jak mamy chłopca,ktora wszystkich wini za " niewłaściwe zachowanie" swojego syna przez którego rozpętała się cała ta burza. Tu poucza innych jak piszą i jakich słow i stwierdzeń używają. Czy to naprawdę takie dziwne ,ze stajemy w obronie naszych dzieci, które są maltretowane??? Jeszcze dziś , gdy dowiedzieliśmy się o dobrym dla naszych dzieci rozwiązaniu, moje dziecko zdążyło oberwać.. Ale cóż od jutra będę spokojniejsza..



Być może przeżyje Pani zaskoczenie, kiedy przeczyta, że nie tylko mama chłopca-bohatera tego posta- używa takich zwrotów. Poza tym, gdyby Pani dokładnie czytała moje wypowiedzi, doszłaby Pani do wniosku, że daleko mi do przypisywania komukolwiek winy. Jestem osobą, obserwującą tę sprawę z boku i zdecydowałam się zabrać w niej głos ze względu na znieczulicę, jaką dawała o sobie znać w tym, co napisali moi przedmówcy. Chyba takie zjawisko jak empatia jest niektórym ludziom zupełnie obce i to mnie właśnie "uderzyło". Powtarzam - rozumiem Państwa zdenerwowanie, jednak nie jestem w stanie pojąć metod, jakimi próbują Państwo "walczyć"... Mam nadzieję, że dyrekcja przedszkola jest świetnym mediatorem, a przede wszystkim pedagogiem.
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska