- Ziemia jest zarznięta na około pół metra. Przekuwamy tę warstwę kilofami - mówi Adam Socha, właściciel Zakładu Pogrzebowego i zarządca cmentarza w Świeciu. Mimo że wykopanie dołu pod trumnę pochłania zdecydowanie więcej czasu i sił, opłata za pogrzeb nie rośnie.
Przez wyjątkową zimę są też problemy z dotarciem do kwater. - Ciężko przedrzeć się z trumną przez wąskie ścieżki - przyznaje ks. Franciszek Kamecki, proboszcz parafii w Grucznie. - Zarządca naszego cmentarza miał mnóstwo pracy z odśnieżaniem przed ostatnim pogrzebem.
Niechętni kremacji
Prościej by było, gdyby więcej ludzi decydowało się na kremację bliskich. - Mieszkańcy wsi są temu raczej niechętni. W całym swoim życiu duszpasterskim przeżyłem tylko trzy takie pogrzeby - dorzuca ks. Kamecki.
Ciasno na cmentarzu
Przyczynę kapłan upatruje w przyzwyczajeniu do tradycyjnego pochówku. - Może też Polacy mają złe skojarzenia z kremacją? Oświęcim zrobił swoje - tłumaczy ks. Kamecki. Jednocześnie podkreśla, że Kościół nie widzi przeciwskazań w kremacji zwłok. - Mało tego, chyba zacznę do tego zachęcać ze względu na kurczącą się powierzchnię cmentarza - rozważa ks. Kamecki.
Nie będzie to łatwe zadanie. Zakład Adama Sochy chowa w urnach tylko pięć proc. zmarłych.