Pod apelem, który przygotowała Sonia Gabryszewska, podpisało się już ponad 100 mieszkańców.
- Basen już za długo czekał na remont kapitalny! - podkreśla jeden z nich. - Może wystarczy wydawania pieniędzy na coroczne naprawy fontanny toruńskiej?
Remont? Uzupełniamy płytki
Stan basenu martwi wszystkich, którzy z niego korzystają - a tylko w ciągu ostatniego miesiąca przez pływalnię przewinęło się ponad 2 tysiące pływaków-amatorów - nie licząc zorganizowanych grup. Jest ich prawie 500 każdego miesiąca.
Na basenie ćwiczą członkowie klubów pływackich, panie, które chcą zrzucić wagę, niepełnosprawni, mamy z małymi dziećmi, a także słuchacze Uniwersytetu Trzeciego Wieku. To jedyny obiekt w mieście, na którym można uczyć ratowników i płetwonurków, wszystkie inne baseny są zbyt płytkie.
- Wyszkoliłem na tym obiekcie setki ratowników - mówi torunianin, który podpisał się pod petycją. - Czy następne pokolenia mają chodzić do pobliskich pubów?
Mimo to pływalnia niszczeje: stare kafelki, zmurszałe ściany, popsute suszarki i szafki, których nie da się zamknąć - to na basenie codzienność. Obiekt działa od lat 80. XX w., ale nawet najstarsi pracownicy nie pamiętają żadnego kapitalnego remontu. - Co roku usuwamy drobne usterki - przyznaje Maciej Grzeszczak, dyrektor obiektu. - Uzupełniamy płytki, gipsujemy ubytki. Ale gruntownej modernizacji nie było, chociaż potrzebują jej instalacje elektryczna i hydrauliczna.
Późny Gierek w stolicy kultury
Dlaczego? Miasto nie ma na to pieniędzy. W minionym roku basen zarobił na biletach blisko 760 tys. zł. Magistrat dołożył kolejne 473 tys. zł. Ale to nie wystarczyło - koszt utrzymania obiektu był znacznie większy - wynosił prawie 1,5 mln zł.
- Winne są nieszczelne okna, złe ocieplenie budynku, przestarzałe instalacje - wymienia dyrektor basenu przy Bażyńskich. - To one tak bardzo windują nam w górę rachunki. Gdyby nie to, koszty utrzymania pływalni byłyby znacznie mniejsze. Ten obiekt aż się prosi o remont - na razie jednak ciągle przypomina epokę Gierka.
Podobnego zdania są torunianie. - To jakaś groteska - dziwi się student Krzysztof Kwiatkowski. - Staramy się o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury, a w środku miasta mamy basen, który straszy późnym PRL-em.
Basen przestanie w końcu straszyć
Jest jednak szansa, że to się zmieni. Miasto chce sprzedać pływalnię. - Szukamy inwestora, który będzie chciał przejąć basen - przyznaje Jarosław Więckowski, dyrektor wydziału sportu i turystyki magistratu. - Ale z zastrzeżeniem, że obiekt nie zmieni swojego charakteru. Przy ul. Bażyńskich nadal będzie basen - tyle, że nie będzie on już należał do miasta.
Przetarg nie został jeszcze rozpisany. Na razie urzędnicy przygotowują jego regulamin. Mieszkańcy są sceptyczni. - Sprzedać "Elanę"? - dziwi się Maria Kaczmarczyk, miłośniczka pływania i mama czteroletniej Kasi. - Nie ma Wodnika, Jordanki świecą pustkami, a teraz miasto chce się pozbyć największego basenu?
