Mieści się tam baza pułku artylerii obrony powietrznej USA, w której wczoraj Amerykanie rozpoczęli rozładowywanie 37 wagonów słynnej baterii przeciwlotniczej i przeciwrakietowej "Patriot". Składa się ona z radaru, stanowiska dowodzenia i sześciu wyrzutni krótkiego i średniego zasięgu umieszczonych na specjalnych pojazdach. Na razie bateria stacjonować będzie w Polsce okresowo, natomiast w niedalekiej przyszłości - na stałe.
Takie wzmocnienie obrony powietrznej Polski było warunkiem, który stawialiśmy w rozmowach na temat zainstalowania w w naszym kraju tzw. tarczy antyrakietowej.
W najbliższym czasie 150 amerykańskich żołnierzy z niemieckiej bazy w Kaiserslautern szkolić będzie Polaków. Wbrew wcześniejszym opiniom wojskowych specjalistów "Patrioty" w Morągu mają pełną wartość bojową. - Do niedawna sądziliśmy, że będzie to bateria szkolna, swego rodzaju atrapa bojowego zestawu - tłumaczy Wojciech Łuczak, specjalista wojskowości i redaktor naczelny branżowego miesięcznika "Raport". - Ale jest jeden problem - tylko Amerykanie wiedzą, w jaki sposób wyrzutnie się aktywuje. Innymi słowy nie mamy pojęcia, w jakim czasie bateria osiąga pełną zdolność do działania. To jest tajemnica amerykańskiej armii.
Nie wiadomo też, czy Rosjanie, od początku protestujący przeciw obecności armii USA w Polsce, w odpowiedzi na gest Amerykanów, nie zainstalują w obwodzie kaliningradzkim rakiet ofensywnych.
- Moim zdaniem nie da się amerykańskiego systemu szybko odpalić - mówi Wojciech Łuczak. I dodaje, że tak instalacja "Patriotów" to ukłon ze strony prezydenta Baracka Obamy. - Biały Dom zdaje sobie sprawę, że polskie władze były bardzo rozczarowane zawieszeniem programu tarczy antyrakietowej w naszym kraju.
Na jutrzejszej uroczystości obecny będzie ambasador USA w Polsce Lee Feinstein.