O tragedii pisaliśmy na łamach "Pomorskiej" - młoda dziewczyna zaginęła w Łebie. W nocy z piątku na sobotę razem z kilkoma znajomymi poszła na plażę.
Najprawdopodobniej tego dnia przyjechali na wakacje do Łeby. - Ok. 3.20 pięcioosobowa grupa młodzieży poszła na plażę miejską. Kąpali się niedaleko wyjścia z portu - informuje Józef Pruchniak, pełniący obowiązki rzecznika prasowego komendy policji w Lęborku.
Marzena L. trzymała za rękę chłopaka. Potem ją puściła. Wtedy znajomi widzieli ją ostatni raz. - Tej nocy były niesprzyjające warunki pogodowe, przede wszystkim silny prąd odpływowy i wysoka fala, która mogła przepchnąć dziewczynę w stronę otwartego morza - mówi Pruchniak. - Poza tym młodzi kąpali się przy falochronach - w miejscu, gdzie zazwyczaj nie wchodzi się do wody. Są tam niebezpieczne wiry i prądy wsteczne.
Dziewczyna jest mieszkanką gminy Lubiewo, córką byłego radnego powiatowego. Choć jeszcze się nie odnalazła, służby ratunkowe i policjanci liczą na to, że 20-latka wciąż żyje. Łodzie Brzegowej Stacji Ratowniczej cały czas patrolują okolicę, gdzie dziewczyna pływała i miejsca, gdzie mogły ją zepchnąć prądy morskie. Policjanci dodatkowo prowadzą poszukiwania na plażach. - Mamy ciągle nadzieję, że znajdziemy dziewczynę żywą - mówi policjant z komendy w Lęborku. - Być może własnymi siłami dopłynęła do brzegu.
Czytaj również:
Łeba. Tragiczna kąpiel w morzu. Zaginęła młoda dziewczyna z naszego regionu