https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mały chłopiec błąkał się po bydgoskim Okolu. Wielka wpadka przedszkola w drugim dniu działalności

(AM, BOG, MY)
sxc
Maluch z niepublicznego przedszkola na bydgoskim Okolu trafił na komisariat policji. Bez opieki chodził ulicą. Wcześniej prawdopodobnie pozostawiła go na placu zabaw jedna z opiekunek.

W czwartek około godz. 14 po ul. Granicznej w Bydgoszczy przechadzało się samotnie 2,5-letnie dziecko. Zauważyła je mieszkanka Okola, która akurat przechodziła ulicą. Oddała malucha w ręce policjantów. W komisariacie chłopiec... zasnął.

Wkrótce zgłosiły się do policji zaniepokojone opiekunki i matka

Okazało się, że dziecko samo opuściło pobliskie przedszkole. - Potwierdzam, że doszło to takiego zdarzenia - mówi Maciej Daszkiewicz z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji. - Na szczęście nic się mu nie stało.

- Dokładnie nie patrzyłam, ale ludzie mówią, że wracając do sal chyba nie policzyły wszystkich dzieci i o jednym zapomniały - twierdzi portierka z przedszkola przy ul. Śląskiej

- Jesteśmy w trakcie wyjaśniania tej sprawy - mówi Mariusz Wierzbicki, współwłaściciel firmy Oświata Polska, prowadzącej przedszkole. - Przedszkolanki wyszły na plac zabaw. Przebywały też tam inne grupy dzieci. Najprawdopodobniej chłopczyk zawieruszył się wśród nich.

Przedszkole działa dopiero drugi dzień.

- W piątek zjawią się tam wizytatorzy - zapowiada Iwona Waszkiewicz, kujawsko-pomorski kurator oświaty.

Więcej o tym wydarzeniu przeczytasz też w piątek, w papierowym wydaniu "Gazety Pomorskiej"

Czytaj e-wydanie »

Komentarze 11

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

b
bydgoszczanka!!
Przeciez dla wszystkich rodzicom wlasne dzieci,a zwlaszcza takie szkraby 2 czy 3 letnie, to najcenniejsze co maja.Jak moga dziecmi zajmowac sie takie osoby?!Jak moze dochodzic do takich wydarzen jakie tu opisala osoba wyazej?!Mnie sie to w glowie nie miesci.Sprawa powinna sie zajac policja i kuratorium.A przedszkole w ogole zamknac!!
m
mama
Jestem jedną z tych mam, która miała pecha i trafiła do tego przedszkola. Przy zapisach zapowiadało się marnie, kiepski gust i "tanim kosztem" - tak wyglądało przedszkole na Hetmańskiej. Przedszkola na Śląskiej nie widziałam, bo w ostatniej chwili sanepid zarządał aby toaleta była przy sali a nie po drugiej stronie korytarza (wspólna ze szkołą). Udałam, że tego nie słyszę, bo o miejsce w przedszkolu trudno...Byłam pozytwnie nastawiona - przeciez Pani, która zapisywała dzieci była miła, młoda...nie chcą krzywdzić dzieci... za parę miesięcy poszukam najwyżej innego przedszkola.
Pod koniec sierpnia telefon z przedszkola - organizują dni otwarte - super! - nie spodziewałam się! dwa dni mogę iść z dzieckiem i popatrzeć jak sobie radzi...Nie mogę iść w poniedziałek z dzieckiem - wysyłam zastępstwo - mały wraca i płacze -nie chce iść więcej do przedszkola (no ale dzieci tak mają), moje "zastępstwo" mówi, że okropne doświadczenie : Panie jakieś niekompetentane, niemiłe...nie bardzo wierzę. idę sama we wtorek i to co widzę i słyszę przechodzi moje najśmielsze wyobrażenie! mały oczywiście wrzeszczy w niebogłosy - ciągnę go tam siłą. W szatni wita nas całkiem miła dziewczyna (Pani), rozmawiamy chwilę, znów jestem dobrej myśli. Wchodzę na salę, Pani śpiewa, a druga ? ... czegoś takiego się nie spodziewałam ... baba jaga... jak z bajki, tylko dla dorosłych, makijaż czarny, czarny, za duży strój, nie umyte włosy zasłaniają twarz (mały wrzeszczy nadal, nawet bardziej - właściwie ja też mam ochotę uciec) - Baba Jaga chyba nie potrafi się uśmiechać. Druga wciąż śpiewa, tu muszę dodać, że w sali mnóstwo nowych zabawek - mamy wiedzą o co chodzi a pani nie pozwala się bawić - uczy 2-3 latki piosenki (niektóre z dzieci wcale nie mówią). Staram się uspokoić mojego malucha - 2,5 roku ( wciąż pozytwnie nastawiona)biorę go na ręce i pokazuję mu salę, szeptem rozmawiamy, mały powoli się uspokaja. A tu nagle pani przestaje śpiewać i wyskakuje z tekstem : "ja tu śpiewam ładnie piosenki, a niektórzy rozmawiają i mi przeszkadzają, ja też mogę się rozpłakać, ja też mam uczucia" - jakby ktoś się zgubił - jesteśmy w przedszkolu - dzieci po raz pierwszy. Zatkało mnie tak, że języka w gębie zapomniałam. Siadam sobie grzecznie pod ścianą i słuchamy pani a tu po dywaniku (wyjątkowo kolorowym ) spaceruje sobie dorodny karaluch - znów mnie zatkało, dobrze, że jedna z mam zachowała przytomność umysłu i karalucha uniewszkodliwiła. Dzieciom pozwolono pobawić się zabawkami i wtedy dotarło do mnie, że jest tylko połowa grupy, a jak każde z dzieci wzięło zabawkę, zrobiło się ciasno, bardzo ciasno!
Idziemy do łazienki - i tu niespodzianka ! Nasze znajome karaluchy juz nie wędrują - ktoś je rozdeptał - ale nie dzisiaj chyba...
Po małej przekąsce dzieci wychodza na plac zabaw i tu dopiero się zaczyna! gdyby nie rodzice pewnie do wieczora by się udało wyjść...zupełny brak kontaktu z dziećmi, brak kontroli, baba jaga wciąż pokrzykuje na dzieci, szarpie za rękę - oczywiście dzieci nie policzyły - chociaż wciąż powtarzały, że w tym przedszkolu "się liczy", idziemy na "wypożyczony" plac zabaw pobliskiej szkoły specjalnej- ogólnodostępny, od strony ulicy Granicznej nie zamknięty. Panie ubrały pantofelki i zabrały torebki ze sobą - jedną rękę miały wciąż zajętą - i wyglądały na bardzo wystraszone bo nie potrafiły odejść od siebie na krok... nie interesowało ich specjalnie co robia dzieci, po kilku minutach panie doszły chyba do wniosku, że czas wracać. krótka komenda, kilka szarpnięć za rękę i marsz do przedszkola, jak ktoś zostanie z tyłu to trudno - mój maluch został...nie poszłam już na górę...nie chciałam juz wiedzieć co mają do zaoferowania...żadna z pań nie wyraziła specjalnego zainteresowania - oczywiście nie liczyły wracających dzieci...chyba wiem, który maluch powędrował na Graniczną...lubił sobie wędrować, sama słyszałam, jak zwracano panią na to uwagę kilkakrotnie...mój na szczęście woli zostawać...moje dziecko nie poszło więcej do tego przedszkola... bo jego przewrażliwiona matkla widziała oczyma wyobraźni jak porzucony przez panie nauczycielki błaka się po tym wielkim placu zabaw...szkoda, że mama tego chłopczyka nie zdecydowała wtedy tak samo, ale może była bardziej zdesperowana ? Po tym co widziałam nie mam ani cienia żalu ani litości dla tych "pań" mam nadzieję, że nigdy nikt nie pozwoli im pracować z dziećmi!!!!!!!!
Wiem, że ktoś może pomyśleć :przewrażliwiona matka, tak samo myślał mój mąż jak wróciłam z przedszkola i oznajmiłam, że trudno i darmo nasze dziecko tam więcej nie pójdzie...
dzisiaj zdiwiony przyznaje mi rację...przecież tak własnie mówiłaś...nikomu nie zyczę takiego doświadczenia!
J
Joanna1965
Nie chciałabym byc w skorze dyrektora Echausta jesli doszloby to smierci tego dziecka.Ale tak to jest gdy na stanowiskach dyrektorskich zasiadaja osoby niekompetente i bez zadnego doswiadczenia.Uwazam,ze tym panem takze powinni zajac sie sledczy!
B
Babcia
Kuratorium powinno zainteresować się wszystkimi niepublicznymi przedszkolami.Zamiast 25 dzieci tak jak w przedszkolach publicznych grupy liczą 30 dzieci, którymi opiekuje się jedna!!! nauczycielka, takze tymi najmłodszymi.Jak moje dziecko chodziło do przedszkola, to oprocz nauczycielki była takze pani pomoc wychowawcy, do tego pani wozna, a w przedszkolu niepublicznym, do ktorego chodzi teraz moja wnuczka 30ą dzieci opiekuje się jedna pani.Zastanawiam się jak ta kobieta daje sobie radę zaopiekować się taką iloscią dzieci?I jak tu mowić o bezpieczeństwie.
b
bogdi
a dlaczego usnął maluszek na komisariacie?co mu się stało ze odrazu mogł usnać,moze po drodze dżojta zjarał?

ja tez,
z pewnoscia moje dziecko do tego przedszkola juz by nie wrocilo!!
j
joanna1965
Mialam kiedys 'nieprzyjemnosc'poznania Piotra Echausta dyrektora tegoz przedszkola.Uczyl moje dziecko w liceum w Bydgoszczy.Chamstwo,niekompetencja i amatorszczyzna-tak mozna posumowac osiagniecia wychowawcze tego 'pedagoga'.Nie dziwie sie ,ze w kierowanym przez tego pana przedszkolu gubia sie 2 letnie dzieci.Przeciez mogla sie wydarzyc wielka tragedia,lacznie ze smiercia malucha.Ale kiedy dowiedzialam kto jest dyrektorem tej placowki pomyslalam'i wszystko jasne'.Szkoda tylko,ze kosztem dzieci...Pozdrawiam
X
X-You
mam nadzieje, ze panie opiekunki juz nie pracują, a tak na marginesie to przedszkole powinni zamknąć, a rodzice wystąpic o odszkodowanie.............szczescie ze dziecku nic sie nie stało, ale ja jako matka, nie podarowałabym tego!!!!!!!!!!!!
k
kasia
mam nadzieje, ze panie opiekunki juz nie pracują, a tak na marginesie to przedszkole powinni zamknąć, a rodzice wystąpic o odszkodowanie.............szczescie ze dziecku nic sie nie stało, ale ja jako matka, nie podarowałabym tego!!!!!!!!!!!!
R
Rafalski
a dlaczego usnął maluszek na komisariacie?co mu się stało ze odrazu mogł usnać,moze po drodze dżojta zjarał?

A dlaczego piszesz takie głupie komentarze? Czyżbyś przed chwilą tego "dżojta" zjarał?
G
Gość
Za duża grupa dzieci jak na jedną opiekunkę, szczędzą na etatach.
G
Gość
a dlaczego usnął maluszek na komisariacie?co mu się stało ze odrazu mogł usnać,moze po drodze dżojta zjarał?
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska