Mimo że od sierpnia zakazany jest handel dopalaczami zawierającymi jakieś halucynogenne śmieci. Co to zmieniło? Nic. Na jednej ze stron sprzedawców dopalaczy przeczytałem wczoraj kuriozalną informację: "w związku z wejściem w życie ustawy o zapobieganiu i przeciwdziałaniu narkomanii od 24 sierpnia 2010 wymienione produkty (jest ich ponad 50) k o l e k c j o n e r s k i e będące dotychczas w obrocie handlowym, muszą być z niego wycofane. Prosimy o usunięcie ze swoich k l a s e r ó w zestawu produktów k o l e k c j o n e r s k i c h. Do 20 sierpnia 2010 wprowadzimy do obiegu nowe poustawowe ich zamienniki zastępujące wycofywane produkty kolekcjonerskie". I tu handlarze śmieciem wymieniają nowe "produkty", które trafią "do klaserów" gimnazjalistów. Krótko mówiąc: państwo udaje, że walczy z narkomanią, a sprzedawcy tego świństwa (do palenia, wdychania i łykania) udają, że działają zgodnie z prawem. I cóż tu myśleć o pracy naszych genialnych parlamentarzystów? Nikt mnie nie przekona, że polscy prawnicy nie poradziliby sobie z dopalaczami. To skandal, że sklepy z tym świństwem czynne są nawet całą dobę!
Przeczytaj również: Gimnazjaliści wzięli dopalacz "Taifun". Trafili w stanie ciężkim do szpitala [szczegóły].
Nie można u nas sprzedawać mleka prosto od krowy, ale chemiczne i ziołowe halucynogeny - jak najbardziej. Wystarczy tylko napisać: "Produkt kolekcjonerski". Jedynym sensownym rozwiązaniem jest całkowity zakaz sprzedaży tych "kolekcjonerskich" trucizn!
Udostępnij