https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

"Łuczniczka" wcale nie jest naga. Ma rzemykowe sandały!

Agata Kozicka [email protected]
Świętowaliśmy 100-lecie odsłonięcia pomnika "Łuczniczki"
Świętowaliśmy 100-lecie odsłonięcia pomnika "Łuczniczki" Fot. Jarosław Pruss
"Łuczniczka" Ferdynanda Lepckego powstała na przelomie XIX i XX wieku, ale do Bydgoszczy dotarła dopiero w 1910 roku. Od 50 lat stoi w parku Jana Kochanowskiego, naprzeciwko Teatru Polskiego.

www.pomorska.pl/bydgoszcz

Więcej informacji z Bydgoszczy na stronie www.pomorska.pl/bydgoszcz

"Łuczniczka" wymiary

"Łuczniczka" wymiary

wzrost - 175 cm
obwód bioder - 106 cm
obwd biustu - 106 cm
obwód talii - 77 cm

Z okazji 100-lecia odsłonięcia pomnika "Łuczniczki" w naszym mieście bydgoscy turyści z PTTK zorganizowali happening u stóp nagiej panny. Były róże, odśpiewano "Sto lat". Opowiadano też anegdoty i historie związane z pomnikiem.

- Ferdynand Lepcke dotarł do Bydgoszczy, wtedy Brombergu, z miniaturą "Łuczniczki" dopiero na początku 1910 roku - przypomina Wojciech Sobolewski, przewodnik PTTK i przewodniczący Miejskiego Komitetu Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa w Bydgoszczy. - Trochę inaczej wyglądała niż ta duża, ale od razu spodobała się ówczesnemu burmistrzowi Hugo Wolfowi. Wtedy to bydgoski bankier Louis Aronsohn stwierdził, że nie ma problemu: "Kupujemy".

"Łuczniczkę" sprowadzono z Berlina, przygotowano postument z czerwonego granitu i 18 października, w urodziny właśnie Aronsohna, odsłonięto pomnik obok Teatru Miejskiego.

- Celowała strzałą w boczną ścianę teatru i była widoczna przede wszystkim od strony ul. Mostowej - opowiada Sobolewski. - Początkowo mieszkańców trochę onieśmielała jej nagość, ale wkrótce przywykli. Dopiero, kiedy nastąpiła zmiana władzy, pojawiły się głosy oburzenia. Że taka naga, że to nie przystoi po drodze do kościoła, do Fary, że jak tak można, że to Niemka. Jedną z najbardziej zagorzałych przeciwniczek "Łuczniczki" była Pola Negri, czyli Apolonia Chałupiec. Najgłośniej krzyczała, że nie zgadza się na taki widok. I już były pomysły, żeby nad Kanał Bydgoski ją wynieść, ale od razu ktoś zasugerował, że tam też mnóstwo bydgoszczan spaceruje. Potem pojawiły się pomysły z lasem, a nawet z wrzuceniem jej i utopieniem w Brdzie, albo w kanale.

I kto wie, co by się z nią stało, gdyby do Bydgoszczy nie przyjechał Cyryl Ratajski, wówczas prezydent Poznania.

- "To ja ją chętnie od was kupię" - zasugerował. I od razu Bydgoszczanie zmienili front. "A gdzież tam", "Nie ma mowy" , "Nasza ona!" - opowiada organizator happeningu przed Łuczniczką. - przesunięto ją jedynie kawałek dalej od ul. Mostowej, ale została nad Brdą aż do 1960 roku. Wtedy zdecydowano ją przenieść do parku Kochanowskiego. Teatru Miejskiego już nie było, więc pomnik podążył za teatrem. I stoi tu już 50 lat.

- Słyszeliśmy, że ktoś chce ją stąd zabrać, przenieść znowu gdzieś indziej. Nie pozwolimy! - podkreślali mieszkańcy pobliskich ulic Mickiewicza, 20 stycznia 1920 roku i Zamoyskiego. - Nie damy jej stąd zabrać!

A jakie anegdoty związane z "Łuczniczką" Państwo znają? Czekamy na wspomnienia związane z pomnikiem.

Wyświetl większą mapę
Udostępnij

Czytaj e-wydanie »

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość
Dotyczy Koronowa!
Dwa dni temu, napisałem do księgi gości do dzisiaj nic się nie pojawiło to wyślemy to wszędzie!

Ponownie, witam jak wyczytałem w artykule z dnia 10.10.2010, Bydgoskiego Exspressu pod tytułem,
Rowerem w końcu bezpieczniej, gmina koronowo dopłaciła 25 procent do tej na pewno wspaniałej inicjatywy, jaka jest budowa ścieżek rowerowych. Problem polega na tym, że mamy to, co powstało i dlatego zapytuję pana Burmistrza, do jakiej kategorii drogi można to zaliczyć? W końcu to i nasze pieniądze tam również są. Jak wspomniałem w artykule jest wypowiedz pana Kazimierza Krosowskiego, który sugeruje wyraźnie, że są to drogi pieszo rowerowe? Nie napisano czy jedno kierunkowe czy dwu. I tu mamy to, co mamy w przypadku utraty życia np., jadąc w stronę pieczysk lub powrotną stronę. Czy pan jako Burmistrz zagwarantuje rodziną, które być może poniosą największą ofiarę, jaka jest śmierć bliskiego, który miał polisę na wypadek śmierci a ubezpieczalnia odmówi wypłaty tłumacząc się, że droga ta w myśl przepisów jest jedno kierunkowa, ponieważ jadący rowerzysta jechał pod prąd łamiąc przepisy ruchu drogowego i narażając innych na utratę zdrowia lub życia, nie zostanie takie odszkodowanie wypłacone? Nawet, kiedy powstaną znaki w dwóch kierunkach to obojętnie czy jadący do pieczysk lub, z pieczysk utraci prawo do ubezpieczenia z jasnych przyczyn droga ta nie spełnia tego, co powinna spełniać. Powinniśmy się rozwijać a nie cofać. Nikt w Niemczech nie uzyska odszkodowania jadąc pod prąd lub znajdując się na jezdni gdzie obok jest prawidłowa szerokością droga rowerowa. Czy nikomu w gminie nie przyszło do głowy, aby to sprawdzić prawnie, skoro mamy 25 procent zapłacić sami, a nasi obywatele i turyści zginą być może i oprócz tego rodziny będą zmuszone ponieść kary, walczyć o odszkodowanie, którego nigdy nie dostaną?. Nie wspomnę o pieszo rowerowej drodze o niewidomych, zamieszkałych w samociążku i ludziach na wózkach, co z nimi panie Burmistrzu. M.Hermann
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska