Przypomnijmy. Sztab Dombrowicza wezwał Rafała Bruskiego do wyciągnięcia konsekwencji wobec Macieja Zegarskiego, którego sfotografowano w Afganistanie w hełmie ozdobionym stringami.
- Jestem córką oficera. Ojciec zawsze uczył mnie szacunku do munduru - mówiła oburzona Barbara Kozber, kandydatka na radną z komitetu Konstantego Dombrowicza. Jej zdaniem to jednak nie stringi zgubiły młodego radnego, lecz partyjni koledzy. - Przecież ktoś musiał mu to zdjęcie zrobić. Nie wyobrażam sobie, żeby młody człowiek zachował się przy mnie w ten sposób, a ja nie zwróciłabym mu uwagi - tłumaczyła.
Komitet Dombrowicza uznał również, że wojewoda musi przeprosić bydgoszczan za zachowanie partyjnego kolegi. - Chyba, że pan Bruski zamierza tak rządzić, że pewne rzeczy będzie zamiatał pod dywan - mówiła Kozber.
Ta wypowiedź zirytowała Bruskiego. Jak informuje "Gazeta Wyborcza" stwierdził, że dziennikarka interweniowała u niego w sprawie "bliskiej jej osoby", która była podległa wojewodzie.
- Chodziło o to, abym nieadekwatnie reagował w stosunku do mojego podwładnego. Różne słowa mogą padać. Ale akurat nie ze strony pani Kozber - mówił w środę.
Tomasza Jarmoliński, partner życiowy Barbary Kozber był on wojewódzkim komendantem straży rybackiej. Został odwołany z tej funkcji 1,5 roku temu. Ani wojewoda, ani Kozber nie ujawniają powodów jego zwolnienia. Sprawa toczy się w sądzie.
- Słowa wojewody mnie oburzyły - powiedziała wczoraj "Gazecie Wyborczej" Kozber na szybko zwołanej konferencji prasowej. - Nie byłam w tej sprawie u niego, natomiast po decyzji o zwolnieniu zadzwoniłam jako obywatelka Kozber do wojewody, zapytać, dlaczego tak postąpił. Nic z tej rozmowy nie wynikało. Nigdy nie namawiałam nikogo do działania niezgodnego z prawem.
Kozber chce dochodzić swoich praw w sądzie. Od wojewody będzie domagała się sprostowania jej zdaniem nieprawdziwych informacji.
Zapowiedziała, że będzie ją reprezentował jeden z najlepszych prawników w mieście. Sąd będzie miał 24 godziny na rozpatrzenie tego wniosku.