W nocy, około godz. 00.30 policjanci z posterunku w Knyszynie na Podlasiu chcieli zatrzymać do rutynowej kontroli drogowej jadącego z naprzeciwka opla. Kierowca się jednak nie zatrzymał, tylko gwałtownie przyspieszył i zaczął uciekać. Policjanci ruszyli za nim w pościg. Kierowca opla stracił panowanie nad pojazdem i wjechał do rowu.
Kiedy policjanci podbiegli do rozbitego auta, kierowca zaczął na nich krzyczeć i oskarżać funkcjonariuszy, że go wystraszyli. Policjanci wyczuli od niego silną woń alkoholu. Mężczyzna nie chciał jednak wyjść z auta. Kiedy jeden z policjantów chciał go wyciągnąć ze środka, ten go zaatakował. Uderzył funkcjonariusza w twarz i klatkę piersiową. W końcu policjantom udało się zakuć awanturnika w kajdanki. Wtedy zatrzymany mężczyzna zaczął ich wyzywać. Krzyczał, że "ich załatwi" i że "nie wiedzą z kim mają do czynienia". Kiedy zatrzymany trafił do szpitala, nie zgodził się na badanie trzeźwości alkomatem. Pobrano jednak próbkę jego krwi, a wynik wykaże, czy kierowca był trzeźwy.
Jak się nieoficjalnie dowiedziała Gazeta Współczesna, mężczyzną zatrzymanym przez policję był Józef B., ksiądz pracujący w parafii Najświętszej Maryi Panny Królowej Rodzin w Białymstoku. W parafii jest opiekunem harcerzy, odpowiada za koordynację kursów przedmałżeńskich i za przygotowanie młodzieży do sakramentu bierzmowania.