Watpliwości nie brakowało

Kryzsztof Pieczkowski,rolnik z Lubania, prezes nowego stowarzyciela poszkodowanych przez Jantur i Genowefa Balcerak z Sędzina w gm. Zakrzewo
(fot. Fot. Jadwiga Aleksandrowicz)
Na 2 grudnia syndyk masy upadłościowej wyznaczył przetarg na majątek nieszawskiej spółki. W sumie wszystkie jego składniki nie są warte więcej niż ok. 15 mln złotych. Rodzi się pytanie, dlaczego banki udzielały kredyty w kwotach znacznie przekraczające wartość tego majątku. To zapewne wyjdzie w prokuratorskim śledztwie, które wciąż trwa i jest - jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy - prowadzone wnikliwie i na szeroką skalę. Powołany biegły głowi się nad dokumentami, które - to też nieoficjalna informacja - niewiele podobno mają wspólnego z księgowością, jaką powinna prowadzić spółka.
Syndyk chce wystawić majątek na sprzedaż, ale rolnicy z nowego stowarzyszenia poszkodowanych, po rozmowie z sędzią komisarzem, nadzorującym ten proces, będą zabiegać, by termin przetargu odsunąć w czasie.
Narodziła się bowiem koncepcja przejęcia majątku (część lub cały) za swoje wierzytelności. To inna jednak formuła niż ta , którą reprezentowała kilka miesięcy temu grupa największych wierzycieli spółki i na którą nie zgodził się sąd gospodarczy, ogłaszając upadłość spółki.
Właśnie tym sprawom poświęcone było sobotnie zebranie rolników - wierzycieli w Konecku. Celem było uzyskanie zgody rolników dla reprezentującego ich stowarzyszenia na przygotowanie odpowiednich materiałów na kolejne rozmowy z sędzią komisarzem, zaplanowane na środę.
Wątpliwości nie brakowało, bo już raz wierzyciele przymierzali się do podobnej koncepcji i nic z tego nie wyszło. Przeciwnie - wśród mniejszych wierzycieli zrodziło się przekonanie, że "duzi' robili wszystko, by ochronić rodzinę Chmielewskich, właścicieli spółki "Jantur", od kłopotów. I tak się w istocie stało, bo od miesięcy nikt ich nie niepokoi. Syndyk i sędzia komisarz rozmawiają z zarządem, który uformował się z największych wierzycieli. Rolnicy już nie mają wątpliwości, że plan zrodził się w głowach Chmielewskich i został umiejętnie zaszczepiony wierzycielom, nie bez udziału adwokata rzekomo reprezentującego interesy rolników.
- Janusz Chmielewski w rozmowie z gazetą nie krył, że to jego pomysł - przypominał na zebraniu Grzegorz Kaźmierczak z gm. Zakrzewo.
Rolnicy mieli wątpliwości, czy nowy plan wypali. Podkreślali, że nie mają danych o firmie. Postanowili raz jeszcze zaryzykować.

Rolnicy wpisują się na listę tych, którzy są zainteresowani przejęciem części majątku spólki
(fot. Fot. Jadwiga Aleksandrowicz)
- To nasza ostatnia szansa, bo jeśli syndyk sprzeda majątek, nie dostaniemy już nic - przekonywali ci z nadzieją tych z wątpliwościami.
Henryk Niemczyk ze Straszewa przekonywał, że jeśli rolnicy sami nie zadbają o swoje interesy, nadal będą oszukiwani przez rozmaitych cwaniaków. - Jantur nie jest pierwsza firma zbożową, która wyłudziła od rolników zboże i której kierownictwo, w przeciwieństwie do wielu oszukanych rolników, ma się świetnie. Musimy oprzeć się złodziejom - apelował,
Krzysztof Pieczkowski z Lubania dowodził, że gdyby udało się rolnikom przejąć część majątku, byłby to ewenement w skali kraju.
Ostatecznie ustalono, że rolnicy - wierzyciele spróbują powalczyć o część majątku: młyn w Wagańcu i magazyn w Chromowoli.