Wczoraj w Lubaczowie ruszył proces "łowców zwłok".
- Mógłbyś się wreszcie przyznać - wykrzykiwał do zeznającego w sądzie przyrodniego wujka Sławomir J., główny oskarżony o przygotowanie szatańskiego planu zmiany tożsamości oraz kradzieży zwłok i upozorowania swego zabójstwa.
Przeczytaj też: 52-latek usiłował siekierą zabić kolegę.
- Pojechałeś z nami na cmentarz, by wykraść zwłoki - mówił zdenerwowany oskarżony.
- Absolutnie zaprzeczam fałszywym oskarżeniom swego krewniaka - odpowiadał spokojnie posądzany.
Posądzeniom Sławomira J. zaprzeczył drugi oskarżony. Dawid F., jego 18-letni siostrzeniec stwierdził, że świadka nie było z nimi na cmentarzu.
- To wnuk mnie wrabia w ten koszmar. Nie brałem w nim udziału, a pierwszy trafiłem do aresztu - żalił się na sądowym korytarzu oskarżany o współudział w profanacji zwłok Jan J., 59-letni ojciec Sławomira.
Szukał ofiary, którą chcieli zabić
Zeznania świadków na wczorajszej rozprawie w lubaczowskim Sądzie Rejonowym potwierdziły, że 24-letni Sławomir J. poszukiwał żywej osoby, która po zamordowaniu miała posłużyć do upozorowania jego zabójstwa. Wspólnie ze znajomymi jeździł samochodem, w którym miał siekierę i metalową rurkę po okolicy. Na szczęście nie znaleźli ofiary.
Pomysł kradzieży zwłok pojawił się, gdy w pobliskiej miejscowości zmarł tragicznie mężczyzna podobnej postury, co oskarżony.
Nie krył swych zamiarów
- Zatelefonował w nocy 23 czerwca. Kazał przyjechać rowerem. Wziąć szpadle, latarkę i kilka metrów sznura. Mieliśmy pomóc w wykopaniu nieboszczyka. Mówił, że resztę zrobi sam - opowiadał jeden ze świadków.
- Byłam zaszokowana. Odradzałam bratu udział. Posłuchał. Bał się, że duch zmarłego będzie go straszył - zeznawała młoda dziewczyna.
Świadkowie opowiadali również o broni, którą posiadał Sławomir J.
- Na stoliku leżała długa i krótka broń. Około 10 sztuk. Był pistolet z tłumikiem. Opowiadał, że zabije żonę, a potem ucieknie za granicę - opisywała 19-letnia znajoma oskarżonego.
Chciał zmienić tożsamość
Zwłoki wykradli z cmentarza w Łukowej (woj. lubelskie) w nocy z 23 na 24 czerwca. Rano w Moszczanicy-Witkach (gm. Stary Dzików) na posesji Sławomira J. znaleziono spaloną lagunę. W jej bagażniku było zwęglone ciało z odciętą głową.
- Czuć było silny odór od tego pogorzeliska - opowiadał strażak biorący udział w gaszeniu.
Ojciec Sławomira J. stwierdził, że są to resztki ciała syna. Śledczy nie dali się na to nabrać. Okazało się, że oskarżony chciał upozorować swoją śmierć, a sam zmienić tożsamość i uciec za granicę. Start miały mu ułatwić pieniądze z ubezpieczenia na życie. Do wybrania 200 tys. zł, sumy na jaką się ubezpieczył upoważnił ojca.
Kto brał udział w makabrycznej kradzieży? Czy Sławomirowi J. i Dawidowi F. pomagał Jan J., ojciec pierwszego i dziadek drugiego z nich? A może rzeczywiście go tam nie było. Te wątpliwości musi rozwikłać sąd.
Kolejna rozprawa odbędzie się za tydzień. Na niej powinien zapaść wyrok. Oskarżonym za zbezczeszczenie zwłok grozi do 2 lat więzienia. Do oszustwa ubezpieczeniowego nie doszło, więc nie będą za nie odpowiadać.
Źródło: Ukradli nieboszczyka z cmentarza i odcięli mu głowę. Ruszył proces "łowców zwłok" - www.nowiny24.pl
Udostępnij