- Od wyborów nie minęły jeszcze dwa miesiące, a wójt już wycofuje się z obietnic - pisze w mailu Czytelnik "Pomorskiej", który chciał zachować anonimowość.
Jego zdaniem, władze Świecia nad Osą postawiły już "krzyżyk" na szkole podstawowej Bursztynowie. W sumie chodzi tam 67 uczniów, m.in. z Kitnówka oraz miejscowości Nowy Młyn.
Dla informatora "Pomorskiej" decyzja o zamknięciu placówki jest tym bardziej niezrozumiała, że kilka lat temu wybudowano tam salę gimnastyczną z prawdziwego zdarzenia.
- Teraz ma świecić pustkami? - pyta mężczyzna. I dodaje, że wójt Maj wychodzi z założenia, że ma do czynienia z ludźmi niewykształconymi i może ich przekonać do każdej decyzji.
Gmina za dużo dopłaca
- Przecież utrzymanie wszystkich szkół było jednym z haseł wójta. Tak szybko przebrzmiało? Pewnie. Ważne, że ludzie postawili krzyżyk na karcie wyborczej przy właściwym nazwisku. Więcej nie potrzeba! - pisze Czytelnik "Pomorskiej".
Podobne zdanie na temat zamknięcia szkoły mają inni mieszkańcy. Wczoraj nasi reporterzy zadzwonili do kilku z nich. Wszyscy prosili, aby nie podawać ich nazwisk. Zgodnie jednak podkreślali:
- Nie pozwolimy na to, żeby nasze dzieci nie miały, gdzie się uczyć!
Wójt Świecia nad Osą stara się studzić emocje mieszkańców. Twierdzi, że ostateczna decyzja w sprawie likwidacji szkoły jeszcze nie zapadła. Tłumaczy jednak, że gmina za dużo dopłaca do oświaty.
- Rocznie jest to około 1,4 mln zł. Chcemy zmniejszyć tę kwotę - mówi Maj.
Linowo na celowniku
W przyszłym tygodniu odbędzie się spotkanie z mieszkańcami w sprawie zamknięcia placówki. Włodarz gminy ma przekonywać ludzi do swoich argumentów. Zapewnia jednak, że wszystkie decyzje będą podejmowane w uzgodnieniu z rodzicami dzieci.
- Jeśli się zgodzą, przedstawię Radzie Gminy odpowiednią uchwałę. Jeśli rajcy również się zgodzą, szkoła przestanie istnieć od 1 września - tłumaczy wójt Maj.
Jeśli tak się stanie, uczniowie zostaną przeniesieni z Bursztynowa do Linowa. Nauczyciele zaś otrzymają etaty w innych placówkach. Okazuje się jednak, że w grę wchodzi jeszcze jeden scenariusz.
Gdyby rodzice z Bursztynowa powiedzieli wójtowi "nie", przestawi on celownik na inną szkołę. Którą? Tę w Linowie.
Jak te plany mają się do przedwyborczych obietnic wójta, o których wspomina nasz "Czytelnik"?
- Kiedy mówiłem o utrzymaniu szkół, nie wiedziałem jeszcze, ile będziemy musieli dopłacać do oświaty - wyjaśnia Ireneusz Maj.
Do sprawy wrócimy.