Obie oskarżone przebywają w Areszcie Śledczym w Bydgoszczy. Na początku lutego sąd przedłużył im areszt do kwietnia. Minie wtedy rok, odkąd trafiły za kratki. A wszystko, przez awanturę, do której doszło latem ubiegłego roku w jednej z kamienic przy ul. Wojska Polskiego w Świeciu.
Historia miała swój początek 23 lipca, nad jeziorem w Przechowie. Na kąpielisku spotkały się 32-letnia Anna M., matka trojga dzieci z 40-letnią Ewą A., znaną jako "Alina". Nad wodą był też Ireneusz L. konkubent M. i Michał M. były mąż M., wtedy partner Ewy A.
Parom towarzyszyli synowie Dariusza T., 14-letni Robert i młodszy Leszek. Z policyjnego protokołu wynika, że chłopcy skarżyli się na ojca, który o nich nie dba i przepija całą rentę rodzinną.
Całe towarzystwo, po zakrapianym wódką spotkaniu przeniosło się do mieszkania Anny M., przy ulicy Wojska Polskiego. Z sądowych akt wynika, że około godz. 23 Anna M. obudziła Ewę A. słowami: "Idziemy na akcję". W mieszkaniu Dariusza T., które znajdowało się nieopodal, również przy ul. Wojska Polskiego, doszło do szarpaniny.
Kobiety wróciły do mieszkania T. około godz. 2. W akcie oskarżenia znajduje się opis tej wizyty: "Biły Dariusza T. po ciele, głowie, gryzły i dźgały widelcem po łydkach".
Z dokumentacji sądowej i zeznań kobiet wynika, że chciały głębiej wbijać widelec w ciało mężczyzny, ale ten się zgiął. Podczas bijatyki mężczyzna spadł ze schodów i zmarł. Biegli orzekli, że bezpośrednią przyczyną śmierci był krwiak podpajęczynówkowy prawego płata mózgu. Ciało, leżące w wejściu do klatki schodowej bloku, znalazł rano następnego dnia jeden z mieszkańców.
- Przyznaję się do tego czynu. Nie chciałam go zabić. Zrobiłam to dla dobra dzieci. Gdybym wiedziała, jak to się skończy, nigdy bym tego nie zrobiła - zeznaje Anna M. przed sądem.
Druga z oskarżonych w tej sprawie, Ewa A. nie przyznała się do zarzucanego jej czynu.
Kobietom grozi nawet 10 lat więzienia. Proces trwa.
Czytaj e-wydanie »