Rafał Bruski przyznaje, że przebrnął jedynie przez połowę dokumentów związanych z Aquaparkiem. - Wciąż nie mam pewności, czy to wszystko. Prosiłem o takie zapewnienie byłego prezesa spółki Aquapark Bydgoszcz-Myślęcinek, ale dostałem tylko oświadczenie: "nie istnieją znane mi inne istotne dokumenty". Takie sformułowanie jest niejasne i nieprecyzyjne - twierdzi Bruski.
Do tego, po analizie połowy dokumentów, na jaw wyszły nowe wątki "Wekselgate".
Pierwszy i najważniejszy to sprawozdanie finansowe Leśnego Parku Kultury i Wypoczynku za 2009 rok. W dokumencie brakuje informacji o wekslu na 26 milionów złotych, który podpisał wtedy prezes spółki, i który zabezpiecza interesy Miastoprojektu Wrocław. - Moim zdaniem jest to zatajenie istotnych informacji, czyli złamanie prawa - przyznaje Bruski.
Jak udało się nam ustalić, sprawozdanie podpisali członkowie rady nadzorczej LPKiW, jej ówczesny prezes Jacek Habant oraz Artur Bielski, były prezes Aquapark Bydgoszcz-Myślęcinek. Z Habantem wczoraj nie udało nam się skontaktować, natomiast Bielski powiedział tylko: - Nie pamiętam dokładnie sprawy i nie mam na jej temat nic do dodania. Proszę o telefon jutro. Sprawdzę dokumenty i wtedy może udzielę jakiegokolwiek komentarza.
Prezydent poinformował, że rozmawiał z Józefem Rogackim na temat podpisanego przez niego weksla.
- Zapewnił mnie przy świadkach, że zmusił go do tego prezydent Dombrowicz. Miał podpisać weksel, inaczej zostałby uznany za hamulcowego inwestycji - mówi Bruski.
Niestety, kilka dni temu Rogacki zasłabł i trafił do szpitala. - Cały czas czekamy na informację o stanie jego zdrowia - przyznaje Marcin Heymann, obecny prezes LPKiW.
To jednak nie koniec rewelacji. Na jaw wyszła bowiem kolejna, niezrealizowana umowa pomiędzy Miastoprojektem a spółką Aquapark Bydgoszcz-Myślęcinek. Opiewa na kwotę 11 mln zł i dotyczy zarządzania projektem. W jej przypadku kontrowersje wzbudzają zapisy o odpowiedzialności wrocławskiej firmy za przygotowanie, realizację i nadzór na projektem. Wynika z nich, że wykonuje ona swoje czynności, na zasadzie "starannego działania". Wystarczy więc, że wykaże swoje odpowiednie zaangażowanie i tym samym zrzuci koszty za ewentualne szkody na spółkę.
I to nie wszystko. Według prezydenta pierwsze nieprawidłowości pojawiły się bowiem już w 2008 roku. Chodzi o ocenę dwóch projektów, które wpłynęły na ogłoszony przez ratusz konkurs - ofert Miastoprojektu i Biura Projektów Deyle z Czeladzi. Ich weryfikacją zajmowała się 5-osobowa komisja pod kierownictwem Nikodema Łady.
- Określono pięć kryteriów ocen - trzy obiektywne i dwa subiektywne - twierdzi Bruski. - Co ciekawe, według trzech pierwszych najlepszą ofertą wcale nie była propozycja Miastoprojektu. Dotarliśmy też do korespondencji, w której członkowie komisji dzielą się wrażeniami z lektury obu ofert.
Więcej w środowym papierowym wydaniu "Gazety Pomorskiej"...
Czytaj e-wydanie »