Teraz Najdowscy w czwórkę zamieszkali w jednym pokoju, który tylko od czasu do czasu dogrzewają farelką. - Nie chcę nawet myśleć, jaki przyjdzie rachunek za prąd - mówi pani Justyna. W pokoju córek (jedna jest po operacji), w kuchni i łazience dosłownie wieje chłodem. - Szyby w oknach nam zamarzają - trzęsąc się pani Najdowska, ubrana w kurtkę, pokazuje zimną część mieszkania.
Mieszkanie nad sklepem
Do mieszkania nad sklepem w Cierpicach (gm. Wielka Nieszawka) Najdowscy przeprowadzili się w czerwcu 2009 roku. - Było w stanie surowym - opowiada pani Justyna. - Mąż sam je wykończył. Zrobił wszystko - malował ściany, kładł kafelki, wstawił drzwi, podłączył wodę i tak dalej. Przyjeżdżał tu po pracy przez dwa miesiące. Materiały zapewnił właściciel domu, ale w zamian za robotę przez pierwsze pół roku nie mieliśmy płacić czynszu.
Gdy się wprowadzili i dostali umowę do popisania, to okazało się, że wcześniejsze uzgodnienia są nieaktualne. - Płaciliśmy od samego początku, choć właściciele nie chcieli tego kwitować - twierdzą Najdowscy.
Ponaglenia nic nie dały
Najdowscy wynajmują mie-szkanie w domu, w którym znajduje się także sklep należący do pana R. - właściciela mieszkania. Ogrzewany jest piecem na miał, który do uruchomienia potrzebuje pompki zasilanej prądem. - Wiosną tego roku zjawił się właściciel z elektrykiem i przełączyli piec pod mój podlicznik - opowiada pani Justyna.
Pan R. argumentował, że o tej porze roku wyłącznie Najdowscy korzystają z kotłowni, podgrzewając wodę. - Na zimę piec miał zostać przełączony pod sklep, ale tak się nie stało - mówi pani Justyna.- Kotłownia ogrzewa nasze mieszkanie i sklep. Ale od samego początku to ja palę w piecu, wstając o 4.30. Dbam o niego, czyszczę, teraz jeszcze sama muszę płacić za prąd, który zużywa.
Jak twierdzą Najdowscy, umówili się też z panem R. na wspólne kupno opału. Ponaglenia nic nie dały. Pan R. swoją część przywiózł dopiero kilka dni przed Bożym Narodzeniem, gdy najemcy po raz pierwszy nie zapłacili mu czynszu.
Prosiłam o pomoc
Wtedy Najdowscy zdecydowali, że przestają płacić czynsz do momentu, kiedy pan R. nie przełączy pieca pod podlicznik sklepu. - Wielokrotnie powtarzałam właścicielowi, że mamy pieniądze na czynsz, ale najpierw proszę o dotrzymanie słowa - mówi pani Justyna.
W styczniu dostali wypowiedzenie. Dziś powinni się wyprowadzić. - 15 lutego przyszedł pan R. wziął klucz od kotłowni, wyłączył nam dopływ wody i zmienił zamek, więc nie możemy też palić w piecu, a na dworze mrozy - opowiadają.
Twierdzą, że chcą się wyprowadzić. Pani Justyna: - Szukamy mieszkania, ale tutaj jest z tym kiepsko. Znaleźliśmy tylko takie oferty, na jakie nas nie stać. Złożyłam wniosek o przydział w lokalu PKP, bo wiem, że stoi pusty. Prosiłam w gminie o pomoc, ale nikogo to nie obchodzi. Nie wiem, co zrobić, człowiek ma już z tego wszystkiego głupie myśli.
Zgodne z prawem?
R. - właściciel mieszkania mówi, że dla niego sprawa jest jasna: - Lokatorzy od trzech miesięcy nie płacą czynszu. Jak długo mam czekać? Wszystko jest zgodne z prawem.
Dlaczego pozbawił najemców ciepła i wody, nie czekając do wyznaczonego przez siebie terminu wypowiedzenia? Więcej już nie chce mówić, grożąc sądem.
Magdalena Żbikowska, kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Wielkiej Nieszawce twierdzi, że nie może rozmawiać o Najdowskich bez ich zgody i obecności. Na co może więc liczyć rodzina w takiej sytuacji? "Na wszelką możliwą pomoc, przewidzianą ustawą" - odpowiada pani kierownik. Wielka Nieszawka nie ma lokali socjalnych.
Do sprawy wrócimy.