Prezes Jan Guzik oraz pozostali członkowie zarządu spółdzielni stracili stanowiska w kwietniu ubiegłego roku. Przypomnijmy, że odbyło się to po wielomiesięcznej batalii spółdzielców. Poprzednie władze spółdzielni i ich zwolennicy do dziś nie godzą się ze sposobem usunięcia ze stanowiska. Stąd trwające od miesięcy procesy przed Sądem Pracy.
Kto zapłaci za gabinet?
A tymczasem nowy zarząd z prezesem Wojciechem Baranem na czele wciąż robi porządki w spółdzielni. I jak mówi prezes nadal wychodzą kolejne sprawy, które trzeba wyjaśniać.
I tak niedawno okazało się, że Krajowy Fundusz Mieszkaniowy udzielając preferencyjnej pożyczki na budowę bloku w Świerkówcu zastrzegł, że to kredyt wyłącznie na cele mieszkaniowe.
- Wykorzystanie pożyczki na inny cel groziło zerwaniem umowy lub zmianą warunków kredytu - mówi Wojciech Baran. - Poprzedni zarząd wynajął jednak pomieszczenie na gabinet lekarski, a w dokumentach pisano, że cały budynek wykorzystany jest na cele mieszkaniowe. Bank to sprawdził i nałożył 20 tysięcy złotych kary. Udało nam się wynegocjować, żeby nie zmieniono warunków kredytu, ale kto ma płacić karę? Z jakiej racji za czyjeś błędy mają płacić lokatorzy?
Prezes Baran dodaje, że to nie jedyna sprawa jaka ostatnio wyszła na jaw.
- Okazuje się, że w 2008 roku zarząd sprzedał lokal użytkowy za 130 tysięcy złotych.
A nabywca w ciągu siedmiu dni sprzedał go za 700 tysięcy. Rozumiem, że można poczynić nakłady w kupionym lokalu. Ale nie za 500 tysięcy w ciągu siedmiu dni!
Tymczasem były już prezes spółdzielni, Jan Guzik spokojnie odpiera zarzuty swoich następców. Jak nam mówi, rzeczywiście spółdzielnia sprzedała lokal, o którym mówi prezes Baran. Jak jednak zaznacza: za kwotę ustaloną podczas wyceny i za zgodą walnego zebrania przedstawicieli. Były prezes dodaje, że zarząd nie może wnikać w to komu i za ile zostają odsprzedawane lokalne kupione od spółdzielni.
Odpiera też zarzuty dotyczące wynajęcia pomieszczenia na gabinet lekarski. Jak mówi spółdzielnia wynajęła lekarzowi pomieszczenie piwniczne, które on na własny koszt przygotował. Dodaje, że nie uważa tego za błąd, bo do kasy spółdzielni dzięki temu wpływał czynsz.
Układu już nie ma
To nie koniec zmian w spółdzielni. Nowe władze spółdzielni wypowiedziały bowiem układ zbiorowy pracy. Zabranie pracownikom części przywilejów finansowych ma dać spore oszczędności.
Jak mówi Wojciech Baran układ zbiorowy, był dużym obciążeniem. Wypłacano bowiem pracownikom m.in. wysokie nagrody jubileuszowe czy trzynaste pensje. Układ kosztował rocznie około pół miliona złotych.
- Nie widzieliśmy możliwości utrzymywania takiego stanu rzeczy. Jak skończy się okres wypowiedzenia układu, to obliczymy ile obciążeń nam opada i o tę kwotę chcemy obniżyć opłatę eksploatacyjną, aby zmniejszyć czynsz - mówi prezes.