Informacja ta znalazła się na stronie internetowej Zarządu Regionu Bydgoskiego NSZZ "Solidarność". - Została potwierdzona przez policję oraz prokuraturę - wyjaśnia Mirosław Jamroży, wiceprzewodniczący związku.
To właśnie firma, o której mowa, miała przez miesiąc śledzić Ewę Kozanecką, starszego referenta ds. inwestycji bydgoskich wodociągów i zarazem przewodniczącą zakładowej "Solidarności".
Jak twierdzi Jamroży, Stanisław Drzewiecki, prezes Miejskich Wodociągów i Kanalizacji, podpisał zlecenie na szpiegowanie Kozaneckiej. Miało ono konkretny numer. - Powstał nawet raport dotyczący tej sprawy - zaznacza wiceprzewodniczący bydgoskiej "Solidarności".
Przeczytaj również: Pracownica bydgoskich wodociągów była śledzona.
Tymczasem szef wodociągów przyznaje, że wynajął firmę ochroniarską, ale w celu wytropienia osoby kradnącej paliwo na terenie zakładu. - Panią Kozanecką śledzono bez mojej wiedzy - tłumaczy Drzewiecki.
Agencja ochroniarska nie potwierdza, ani nie zaprzecza, że szpiegowała pracowniczkę wodociągów. - Wszelkie komentarze są przedwczesne i niestosowne - tłumaczy wiceprezes firmy. - Nie chciałbym wpływać na przebieg policyjnego dochodzenia - dodaje.
Jednocześnie zaznacza, że ujawnienie nazwy agencji przez "Solidarność" zdziwiło go.
Sprawa śledzenia Ewy Kozaneckiej, która wyszła na jaw w połowie lutego, zbulwersowała wiele środowisk.
Pismo z apelem o odwołanie Stanisława Drzewieckiego, prezesa MWiK, skierowali do Rafała Bruskiego m.in. poseł Andrzej Walkowiak oraz bydgoskiego Stowarzyszenie Osób Represjonowanych w PRL "Przymierze". - Jesteśmy oburzeni tak nikczemnym postępowaniem pana Drzewieckiego - mówi Jan Raczycki, prezes stowarzyszenia. - Oczekujemy usunięcia go z firmy.
O śledzeniu pracowniczki MWiK powiadomiony został także Andrzej Seremet, prokurator generalny, który zapowiedział, że będzie na bieżąco informowany o przebiegu postępowania w tej sprawie.
Czytaj e-wydanie »