Marta Lutrzykowska, na co dzień altowiolistka Opery Nova i założycielka kwartetu smyczkowego Prestige, jest w Sydney od soboty.
Jak nam donosi, nie było czasu na aklimatyzację. - Już pierwszego dnia zorganizowano nam rejs po rzece - opowiada nam tuż przed jej kolacją, a chwilę po naszym śniadaniu. - Dostaliśmy wprawdzie identyfikatory, ale miałam wrażenie, że nie były potrzebne. Jakbyśmy się znali z wakacji rok temu.
Znali się... wirtualnie
Właściwie, to znali się, ale z Youtuba. To na tym portalu odbyły się przesłuchania do orkiestry. Muzycy z całego świata wysyłali nagrania ze swoim wykonaniem konkretnych utworów, potem muzycy z orkiestr berlińskiej i londyńskiej wyłonili finalistów, z których najlepszą setkę wybrali internauci.
Pierwszy dzień - podróż grupy europejskiej (Marta pojawia się po raz pierwszy w 43 sekundzie):
- Słuchałam wcześniej wykonań innych muzyków i jakbym ich znała - opowiada Marta. - Kontaktowaliśmy się zresztą za pośrednictwem internetu. Z jedną Chinką, moją ulubioną improwizatorką, rzuciłyśmy się sobie w ramiona, gdy tylko się zobaczyłyśmy na statku.
Marta jest wśród dwudziestu muzyków orkiestry Youtube wyznaczoną do kontaktów z mediami.
- Na razie nie mam dużych doświadczeń. Nie czuję się zbyt pewnie jeśli chodzi o język - przyznaje, ale zdaje sobie sprawę, że im bliżej koncertu finałowego tym większe będzie zainteresowanie mediów.
Co za akustyka!
O samej operze mówi, że jest ogromna i ma niesamowitą akustykę. - Na razie mieliśmy próby w sali ćwiczeń, ale już tam zaskoczyło mnie, że nawet, jeśli jednocześnie gra 100 osób, to i tak każdy siebie słyszy.
Pierwszy koncert, w którym zaprezentują się instrumenty smyczkowe, a wśród nich Marta na altówce, odbędzie się w piątek.
Drugi dzień (Martę wypatrzyliśmy po raz pierwszy w 45 sekundzie):
Do tego czasu poza próbami na wszystkich muzyków orkiestry symfonicznej Youtube czeka mnóstwo atrakcji. Przede wszystkim spotkania, rozmowy, wymiana doświadczeń.
- Czuję się jakbym doleciała na drugi koniec świata. Nie, źle mówię. To przecież rzeczywiście jest drugi koniec świata. Jakbym doleciała na inna planetę - poprawia. - Wiedziałam już przed wyjazdem, że będzie fantastycznie, ale w rzeczywistości... jest jeszcze lepiej niż sobie byłam to w stanie wyobrazić.
Czytaj e-wydanie »