Inowrocławski parlamentarzysta cały czas uważa, że na wielkość podtopień na Kujawach miały wpływ wody przepompowywane z odkrywki w Tomisławicach.
Podkreśla, że działalność kopalni "Konin" nie jest jedyną przyczyną kłopotów ludzi mieszkających nad Notecią i Gopłem. Twierdzi jednak, że tłoczenie wody z odkrywki do Gopła powinno być ograniczone lub wstrzymane w czasie roztopów.
Zastraszenie posła
Po interwencji posła, w kopalni pojawiła się kontrola Głównego Inspektora Ochrony Środowiska. Sprawę bada prokuratura. Zajmował się nią również Krajowy Zarząd Gospodarki Wodnej. Nie da się więc ukryć, że poseł sprawił, iż kopalnia jest bacznie obserwowana.
Gdy dowiedział się o tym, że dyrekcja kopalni prowadzi działania polegające na pozyskiwaniu od mediów materiałów audiowizualnych związanych z jego pracą parlamentarną, zaprotestował. Uważa, że działania te mają na celu zastraszenie jego osoby i mogą stanowić naruszenie ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora. - Uważam, że jest to subtelny szantaż, który ma mnie zniechęcić do dalszego zaangażowania w tę sprawę - przekonuje.
Zwykła ciekawość
Tymczasem rzecznik kopalni Ewa Galantkiewicz zapewnia, że dyrekcja nie zamierza wpływać na działalność Krzysztofa Brejzy.
- Jest to osoba, którą bardzo szanujemy. Jego troska o swoich mieszkańców jest naturalna. Byłoby dziwne, gdyby się nie interweniował w ich sprawie. Poseł zorganizował konferencję prasową, której głównym tematem było działalność naszej firmy. Chcieliśmy się dowiedzieć, jakie argumenty zostały poruszone. To wszystko - mówi pani rzecznik.
Przyznaje, że kopalnia przepompowywała wodę do Gopła także wtedy, gdy stan jeziora był najwyższy. Tłumaczy, że ograniczenie zrzutów wody miałoby negatywny wpływ na prace odkrywki w Tomisławicach. Na to przedsiębiorstwo nie mogło sobie pozwolić.
Czytaj e-wydanie »