Grudziądz: Strażacy próbowali wydobyć zatopiony poduszkowiec
Strażaków o jednostce tonącej w grudziądzkim porcie - w poniedziałek, kwadrans po godz. 17 -
zaalarmowała jedna ze spacerujących nad Wisłą kobiet. Obawiała się, że w poduszkowcu może ktoś być.
Jak się okazało, w poduszkowcu nikogo nie było, jednak sama jednostka rzeczywiście tonęła. Strażacy najpierw zabezpieczyli jej zbiornik paliwa, aby zapobiec wyciekowi.
Potem holowano wrak, aby wyciągnąć go na brzeg przy pomocy wozu bojowego strażaków. Brzeg okazał się jednak błotnisty i samochód miał problemy z odpowiednim ustawieniem się. Poduszkowiec w tym czasie wciąż nabierał wody.
Kiedy strażacki samochód był gotowy do wyciągania poduszkowca, w kabinie było już tak wiele wody, że nie udało się jej wypompować. Próba wyciągnięcia "Konrada" wypełnionego wodą, zakończyła się zerwanym hakiem holującym...
Ponieważ zaczęło się ściemniać, około godz. 20 strażacy zrezygnowali z podejmowania następnej próby. Być może we wtorek "Konrada" wyciągnie dźwig.
Jednostka w grudziądzkim porcie przy klubie "Wisła" stacjonowała od zaledwie 10 dni. Została tutaj sprowadzona przez Wiesława Wielochowskiego, który w poprzednim roku swoim poduszkowcem przewoził turystów nad morzem, a teraz chciał taką atrakcję zapewnić mieszkańcom Grudziądza, Torunia i innych nadwiślańskich miast naszego regionu. Pierwsze rejsy miały się odbyć już 1 maja. Teraz stanęły pod dużym znakiem zapytania.
- Poduszkowiec jest bardzo bezpieczną konstrukcją. Sam, bez niczyjej "pomocy", na pewno nie zatonął - mówi z żalem Wiesław Wielochowski, który jest nie tylko właścicielem, ale również współautorem projektu "Konrada".
Czytaj e-wydanie »