Produkowanie paliwa na bazie oleju opałowego i przestępstwa wobec dokumentów - to główne zarzuty, z których w bydgoskim sądzie musi się tłumaczyć prawie dwudziestu oskarżonych.
Większość z domniemanych członków paliwowej szajki, która działała na terenie całego kraju w latach 2003-2006, wczoraj odmówiła składania wyjaśnień. Z tej grupy wyłamał się bydgoszczanin Janusz M., jeszcze kilka lat temu milioner, producent części do foteli obrotowych.
M. prawdopodobnie nie siedziałby wczoraj na ławie oskarżonych, gdyby w 2003 roku nie poszedł za radą przyjaciela z Czech. To właśnie Franciszek Mrazek, szef spożywczego potentata Setuza i miliarder miał podsunąć mu pomysł założenia firmy handlującej paliwem.
- Mrazek sugerował, że lada chwila w Polsce zostanie uwolniony handel biopaliwami - wyjaśnia Janusz M. - Chodziło o to, by zbudować przedsiębiorstwo, które wtedy będzie miało już silną pozycję na rynku.
Według M. planowane zyski ze sprzedaży czeskich biopaliw miały sięgać setek milionów dolarów. Kontakty z Mrazkiem urwały się w 2006 roku, gdy Czech został zastrzelony w centrum Pragi. W tym czasie istniała już jednak założona w Poznaniu firma Galon Sp. z o.o.
Szefem nowej spółki został Andrzej K., już w 2006 roku podejrzany o udział w grupie zajmującej się sprzedażą chrzczonych paliw na stacjach w Bydgoszczy, a także między innymi w Białych Błotach i Nakle.
Proces trwa. Następna rozprawa w maju.
Czytaj e-wydanie »Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje