Do zdarzenia doszło w miniony czwartek (12 maja), około godziny 14. - Zawiozłem nieprzytomną narzeczoną do szpitala im. Biziela - opowiada pan Jurand. - Niestety, nie udzielono jej pomocy medycznej.
Jak relacjonuje dalej, dyżurująca lekarka kazała zawieźć nieprzytomną kobietę do przychodni w Fordonie. W związku z tym bydgoszczanin, przebywając na terenie izbie przyjęć, dzwonił na pogotowie ratunkowe. Chciał zgłosić fakt nieudzielenia pomocy. - Dyżurna nie dowierzała, że jesteśmy w szpitalu, gdzie nikt nie chce pomóc - mówi mężczyzna.
Ostatecznie pan Jurand otrzymał numer do centrum zarządzania kryzysowego, z którym natychmiast się skontaktował. - Usłyszałem zdziwienie zaistniałą sytuacją - opowiada.
Bydgoszczanin zawiózł narzeczoną do szpitala miejskiego, gdzie powiedziano mu, że może zostać pociągnięty do odpowiedzialności karnej za niewezwanie karetki. Dopiero, gdy wyjaśnił sytuację z "Biziela", jego narzeczonej udzielono natychmiastowej pomocy. Na szczęście kobieta nie przypłaciła życiem całego zajścia.
Obojętne wobec zdarzenia nie pozostało centrum zarządzania kryzysowego, które jeszcze w piątek zgłosiło sprawę Wandzie Korzyckiej-Wilińskiej, dyrektor szpitala. Wczoraj kontaktowaliśmy się z Kamilą Wiecińską, rzeczniczką placówki. Jednak z uwagi na dzień wolny od pracy, trudno było ustalić szczegóły. - Dyrekcja już wszczęła postępowanie wyjaśniające - wskazuje Wiecińska.
Do sprawy wrócimy.