W policyjnej asyście na salę rozpraw Sądu Okręgowego wszedł Henryk L., w przestępczym światku znany jako "Lewatywa". Gangster, który zasłynął, jako jeden z głównych rozdających karty w bydgoskim podziemiu lat 90., jeszcze niecały miesiąc temu był na wolności.
Ponownie za kraty trafił po tym, gdy usiłował wymusić haracz od Zbigniewa Z., współwłaściciela klubu "Awangarda". Miał zażądać od niego aż 450 tys. zł.
Bydgoszcz. 450 tys. za "ochronę". "Lewatywa" znów dał znać o sobie
W czwartek stawił się w sądzie również Tomasz G., były właściciel autoryzowanego salonu mercedesa w podbydgoskiej Brzozie. To właśnie on zdaniem śledczych Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie miał zlecić 11 lat temu zabójstwo Piotra Karpowicza, dyrektora Centrum Likwidacji Szkód PZU w Bydgoszczy. Karpowicz miał być solą w oku G., któremu nie podobała się polityka wypłat odszkodowań, jaką prowadził ubezpieczyciel.
Sprawa o zabójstwo Piotra Karpowicza z PZU znów trafi na wokandę
Przypomnijmy, że Karpowicz zginął 18 stycznia 2000 roku na parkingu przed siedzibą PZU przy ulicy Wojska Polskiego. Dostał dwa strzały w głowę z pistoletu gazowego przerobionego na ostrą amunicję.
W pierwszym procesie, który zakończył się w 2009 roku, z braku dowodów uniewinniono oskarżonych o udział w zabójstwie. Henryk L. został jedynie skazany za kierowanie grupą przestępczą. Mimo że lubelscy prokuratorzy zarzucili mu, że osobiście zwerbował wykonawcę wyroku na Karpowiczu. W końcu Adam S., który miał być "cynglem", usłyszał tylko wyrok za udział w grupie przestępczej "Lewatywy".
W sądzie również zabrakło tego ostatniego.
- Nie wiadomo, gdzie przebywa oskarżony S. - mówi adwokat Edmund Dobecki.
Ponowne wezwania zostaną wysłane do Krzysztofa B. i Tomasza Z. Kolejna rozprawa została wyznaczona na pierwsze dni września.