Choć o oszustwie nikt wprost nie mówi, to nastawienie Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej do firmy Strabag z pozytywnego nagle zmieniło się na bardzo krytyczne.
Przeczytaj także:Remont Skłodowskiej-Curie - zmienione trasy autobusów
Wszystko przez kłopoty, jakie drogowcy mają przy remoncie krótkiego odcinka głównej ulicy Bartodziejów.
Przeczytaj także:Sprawdziliśmy, jak ciężko pracują nasi drogowcy [raport]
Wykonanie niezgodne ze specyfikacją i normami
- Już tygodniowe opóźnienie przy rozpoczęciu prac dało nam sporo do myślenia - mówi Witold Antosik, dyrektor ZDMiKP. - Kontrolnie więc wysłałem na miejsce naszych inspektorów, którzy wykazali uchybienia przy remoncie przystanków. Efekt był taki, że nakazaliśmy ułożenie ich nawierzchni od nowa - tłumaczy.
To jednak nie koniec. 26 lipca drogowcy wysłali na Skłodowskiej-Curie pracowników laboratorium, którzy w kilku miejscach nowej jezdni wykonali próbne odwierty. Kontrola jakości wykazała, że jedna z warstw podbudowy była zbyt cienka. - Specyfikacja techniczna i nasze wymagania mówiły o minimum 15 centymetrach grubości, tymczasem okazało się, że sprawdzana warstwa miała od 9,5 do maksymalnie 12 centymetrów, a to oczywiście zdecydowanie za mało - tłumaczy Antosik.
Decyzja była natychmiastowa - nakazano przerwać prace, zerwać wszystkie warstwy i ułożyć je od nowa. Na to jednak nie chciał się zgodzić wykonawca robót. Zaproponował ułożenie grubszej warstwy asfaltu, ale kompromisu wciąż nie było. Pomógł dopiero stanowczy list do centrali firmy, w którym drogowcy zagrozili, że jeśli fuszerka nie zostanie usunięta, a budowa drogi nie rozpocznie się od nowa, to zerwą kontrakt.
Nikt nie zauważył awarii?
Dopiero wtedy ludzie Strabagu zgodzili się na warunki ZDMiKP i zabrali się do pracy, od razu na dwie zmiany. Niestety, oznacza to, że będą mieli spore opóźnienie.
- Ile? Jezdnię planowaliśmy skończyć w ten weekend, ale teraz, jeśli pogoda nie pokrzyżuje nam planów, to może uda się zamknąć remont na koniec sierpnia - mówi nam Zbigniew Górzyński, kierownik robót.
Tłumaczy też przyczynę fuszerki. - Mieliśmy awarię maszyny, której nikt na czas nie zauważył - twierdzi. - No i były spore kłopoty z niespotykanymi dotąd w lipcu opadami deszczu.
Kosztowne opóźnienie
I choć w terminie gotowe będą przystanki, to opóźnienie nie przejdzie bez echa.
- Za każdy dzień zaczęliśmy już naliczać około 1,5 tysiąca złotych kary. A jeśli kłopoty na Skłodowskiej-Curie będą się powtarzać, to ostatecznie zerwiemy ze Strabagiem kontrakt - nie ukrywa Antosik.
Więcej w dzisiejszym wydaniu "Gazety Pomorskiej"
Czytaj e-wydanie »