O tym, że sesja sejmiku województwa została zaplanowano w grudziądzkim szpitalu (ta jednostka trzy lata temu połączyła się ze szpitalem w Brodnicy), radni i pracownicy szpitala dowiedzieli się dwa dni temu. Wtedy też związkowcy złożyli wniosek o zgodę na przeprowadzenia pikiety na pl. Teatralnym - przed siedzibą urzędu marszałkowskiego.
[Fuzja toruńskich szpitali. Pracownicy boją się zwolnień
- Nie przypominam sobie, by kiedykolwiek organizowano sesję w takim miejscu - mówi Stanisław Pawlak, radny SLD. - To zresztą dziwne posunięcie. Dzięki temu nie będziemy mówić o żadnej poważnej sprawie, bo nie ma ich w porządku obrad.
Zdziwione są także związki zawodowe, które zapowiadały pikietę w trakcie obrad sejmiku. - Byliśmy w Grudziądzu, gdzie pokazywano nam, jak wygląda ratownictwo medyczne - mówi Barbara Gwardyńska ze związku zawodowego pielęgniarek i położnych w Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego. - Tam są jednak inne warunki. Miasto jest o wiele mniejsze, a w nim tylko jeden szpital. Nie można więc tego porównywać.
Związkowcy z ośrodka psychiatrycznego, szpitala zakaźnego i pogotowia, które mają zostać połączone, nadal sprzeciwiają się połączeniu szpitali, mimo że marszałek obiecał podwyżki oraz minimalną redukcję etatów.
Fuzja toruńskich szpitali. Marszałek: najważniejszy jest pacjent
Jak na razie do urzędu spłynęło kilka opinii od wojewódzkich i krajowych konsultantów medycznych. Wszystkie pozytywnie oceniają zamierzenia władz. To nie zadowala związkowców, którzy nie widzą finansowych powodów, by rozpoczynać fuzję. Twierdzą, że oszczędności z takiej operacji będą znikome. Nie widzą też korzyści dla pacjentów, bo, ich zdaniem, połączenie jednostek spowoduje zamieszanie w toruńskiej służbie zdrowia.
](http://www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20110727/TORUN01/918234107)