Na przełomie września i października bojówki paramilitarnego Selbstschutzu rozstrzelały około 900 Polaków i Żydów - mieszkańców Bydgoszczy oraz okolicznych miejscowości. Wśród zamordowanych byli lekarze, prawnicy, kupcy.
Przeczytaj również: Tryszczyn: "Pozostawiamy Wam pamięć"
Po 69 latach w pobliżu tryszczyńskiej leśniczówki badania prowadził bydgoski archeolog Robert Grochowski. To właśnie w to miejsce w 1945 roku przeniesiono ciała zamordowanych. - Co prawda w 1948 roku szczątki trafiły na cmentarz na Wzgórzu Wolności, ale podczas moich badań udało się znaleźć kilka tysięcy kości oraz rzeczy osobiste ofiar, zegarki, guziki - opowiada Grochowski. - Wtedy też narodził się pomysł zrobienia filmu o tragedii w Tryszczynie. Mimo że zginęło tam prawie tyle samo osób, co w Dolinie Śmierci, mord tryszczyński jest prawie nieznany - ubolewa archeolog.
Narratorem filmu trwającego 25 minut będzie Henryk Bolcek, leśniczy z Tryszczyna, świadek egzekucji. - To dzięki niemu można było odnaleźć masowe groby. Chodził nocami na miejsce rozstrzeliwań i zaznaczał je na mapie - wyjaśnia archeolog.
Film "Tryszczyn 1939" będzie można obejrzeć 3 września przy leśniczówce w Tryszczynie. Robert Grochowski podkreśla, że powstanie filmu nie byłoby możliwe, gdyby nie pomoc wielu osób i instytucji, zwłaszcza członków Grupy Rekonstrukcji Historycznej Wiking czy Bydgoskiego Stowarzyszenia Miłośników Zabytków "Bunkier".
Przeczytaj też:"Czterej pancerni i pies" wracają w 3D!
- Dziękuję też wielu wolontariuszom, którzy wcielili się w polskich skazańców, a wiem, że to wymagało od nich wielkiej odporności psychicznej - dodaje Grochowski. Sam zresztą "zagrał" jedną z ofiar egzekucji. - Nie zapomnę uczucia, kiedy leżałem już w rowie, a nad głową słyszałem wystrzały z broni hukowej - opowiada.
Czytaj e-wydanie »