Dwa miesiące nie wystarczyły na doprowadzenie do sądu domniemanego zabójcy Piotra Karpowicza. Przypomnijmy, że pierwsza rozprawa wznowionego procesu o zlecenie zabójstwa miała odbyć się pod koniec czerwca. Druga - dzisiaj.
Przeczytaj również: Strzały przy Wojska Polskiego. Kto zabił dyrektora PZU w Bydgoszczy?
- Z racji, że na sali rozpraw brakuje Adama S., sąd nie może z oczywistych względów kontynuować przewodu - powiedziała sędzia Małgorzata Lessnau-Sieradzka. - Zarządzam przerwę w rozprawie do 8 września.
Rozprawa nie odbyła się, mimo że dzisiaj w sądzie nie zabrakło samego Tomasza G., byłego biznesmena, właściciela salonu mercedesa w podbydgoskiej Brzozie. To właśnie on - zdaniem Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie miał zlecić "usunięcie" niewygodnego szefa bydgoskiego PZU Centrum Likwidacji Szkód.
Przeczytaj również: Bydgoszcz. Proces grupy "Loczka", czyli jak gangster za 5 mln zł pojechał na Wyspy Kanaryjskie
Tomasz G. miał przestraszyć się, że Karpowicz odkrył proceder wymuszania odszkodowań za celowo uszkadzane auta.
Z aresztu został tez doprowadzony na salę Henryk L., który miał wziąć 50 tys. dolarów za znalezienie płatnego zabójcy. Karpowicz zginął od strzału 19 stycznia 1999 r. przed PZU, przy ul. Wojska Polskiego.
W procesie zakończonym w 2009 r. zarówno G., Henryk L. "Lewatywa" oraz Adam S. "Smoła" zostali uniewinnieni.
- Ustalenie miejsca pobytu S. może być bardzo trudne - twierdzi mec. Edmund Dobecki. - Niewykluczone, że przebywa za granicą.
Czytaj e-wydanie »